Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lasy. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 maja 2024

Pętla Flisacza (2317)

Od zeszłego roku  czaiłem się na ten przejazd! Przy okazji przypomniałem sobie jak to drzewiej bywało (czyli we wrześniu zeszłego roku) gdy do Solca Kujawskiego prawo- i lewobrzeżem się jechało:

2 września 2023
https://www.obserwatortorunski.pl/2023/09/piekni-ludzie-2295.html

5 września 2023
https://www.obserwatortorunski.pl/2023/09/zielono-mi-2296.html 

6 września 2023
https://www.obserwatortorunski.pl/2023/09/lewobrzezem-do-solca-kujawskiego-2297.html

8 września 2023
https://www.obserwatortorunski.pl/2023/09/piekni-ludzie-2295.html

Luksusową ścieżką (tuż przy Motoarenie) wyruszono. Minięto dom w stylu amerykańskim - z klepek się budujący - i w chwilę potem radosny napis na tablicy obwieścił to co pokazał.


Jak obiecano tak prom był i czekał na nas!

W pięć minut po przybyciu jednostka pływająca wyruszyła.

Płynęliśmy bezpłatnie z wiadomością, że zdążyliśmy na ostatnią chwilę przed odpłynięciem, bo... 

...prom kursuje tylko raz na godzinę!

Ma się to szczęście, że w tym momencie płynąć nam przyszło na poprzek Wisłą. Jo!

Transport wodą była zadziwiająco krótki i obeszło się bez sensacji.

Syci wrażeń wodnych, ale głodni pokarmów w Solcu Kujawskim (przy jakimś mikroskopijnym, niczym nie wyróżniającym się) ryneczku zjedliśmy znakomitą zupę kalafiorową.

Bar nazywa się "U Justyny" i podają tam tanio i smacznie. Tak, takie dwa słowa obok siebie są możliwe! Zupa zakąszona własnymi kanapkami była naprawdę pyszna!

Snując się na powrocie po lewobrzeżu odpoczywano gdzieś wśród leśnej głuszy. 

Trudnością tej wyprawy były upiorne piaski (przypominające te z okolic Włęcza) i wiatr wprost przeciwny a chłodnawy miejscami.

Dla sprawiedliwości trzeba dodać, że piaski te są na odcinku końcowym trasy (nie dłuższe niż 2-3 kilometry)  tuż przed stacją Cierpiszewo Kąkol.

Mimo wspomnianych przeciwności DALIM RADĘ!

Ogólna ocena dnia: było cool oraz wspaniale.

Zmordowany acz szczęśliwy dotarłem przez oblicze naszego cywilnego świętego.

A ten jak zwykle napominająco pogroził palcem aby się nie wygłupiać z tym jeżdżeniem w ekstremalnych warunkach, bo... wiadomo dlaczego. Jeszcze Wielka Droga przede mną.
- Może już niedługo wyruszę?!

  
PS. Gdyby kogoś nieśmiałość na trasę tą ogarniała - znaczy się jak te leśne ostępy przemierzać - to wzór do naśladowania przejazdu uprzejmie zamieszczam.

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Południowa Droga Jakubowa - Dzień 14_BARCIN - TORUŃ_79 km (2185)

Parę minut po 5:00 pobudka. Zdawało się, że da się na szybko ogarnąć poranek, ale jednak o 7:00 dopiero wyruszyliśmy co i tak okazało się niezłym czasem.

Ostatnie kilometry czyli prawie 80 przejechaliśmy przy (prawie) pięknej pogodzie.

Po dojechaniu do lasów gniewkowskich zrobiło się naprawdę zimno. Postanowiłem założyć czerwoną kurtkę. Przez chwilę szukałem jej w panice i bezskutecznie. W końcu ją znalazłem: na sobie. Ochronę cieplną uzupełniono cienką jaskrawą wiatrówką,

W doskonałym nastroju dojechaliśmy do Torunia.


A Toruń? No cóż: Toruń jaki jest każdy widzi! Nawet jeśli został sfotografowany komórką (ostatnio tylko tym wynalazkiem robię zdjęcia) za zrozumienie czego jestem wdzięczny.

Było też oczywiście wejście do kościoła św.Jakuba na chwilę skupienia. Było za co podziękować.

Potem do Kopernika (a jakże!) a na końcu do Lenkiewicza. Obiecałem Piotrowi - znanemu koneserowi lodów - że jeśli On wybierze to ja mu je postawię w podziękowaniu ZA (Za Wszystko). I tak się też stało.

Te lody wcale nie powaliły mnie wbrew temu co mówił Piotr! ...ale On nie takie rzeczy może mówić, bo to on jest koneserem.
- A ja? No cóż, jestem tylko zwykłym zjadaczem mrożonek.


wtorek, 3 grudnia 2019

WŁĘCZ czyli jak wróciłem 2/2 (2118)

Droga powrotna lasami i piachami po pas... . Szybko chciałbym o niej zapomnieć, gdyby nie fakt, że na drugim brzegu zgubiłem / znalazłem komórkę.

Trzeba było w tym celu najpierw poprosić Kogo Trzeba o pomoc w znalezieniu, a potem cofnąć się ze dwa - trzy kilometry.
- I już!


Mogłem, oczywiście, że mogłem szukać prostej drogi szosą na powrót, ale wtedy nie miałbym okazji natrafić na Włęcz.

W zasadzie to dotarłem tam na czuja. Nie zachęcały do tego grube żwiry w których nie raz i nie dwa kręciłem rowerem piruety :-)
- Hybrydy w miękkich podłożach tak mają... .

Chatę kantora przy nadchodzącym zmroku znalazłem w opłakanym stanie! Bardziej opłakanym niż zwykle.

Niemniej jednak nowe ogrodzenie wskazuje na to, że obiekt nie został całkowicie porzucony... .





Nocny powrót miał sporo uroku! Od Osieka gdy już zrobiło się całkiem ciemno miałem okazje wypróbować nocne oświetlenie i... było nieźle, spełniło swoją rolę!


Mżawka która pojawiła się od rogatek Torunia była nastrojowa i wcale nie przeszkadzała w delektowaniu się przejazdem na ostatnich kilometrach.

Trasa na zakończenie sezonu podsumowana zostaje taką oto statystyką.

Długość trasy: 83 km
Czas całej wyprawy: 8 godz. 41 min
Czas w ruchu: 6 godz.
Średnia v w ruchu: 14,4 km/godz.
Max v: 32 km/godz.

PS. Deszczyk padał i mżył na przemian a młodzież na rubinkowskim stadionie grała jakby nigdy nic!

sobota, 1 lipca 2017

Śniadanie na trawie 1/2 (1839)

W Toruniu dzieje się dużo za dużo! To miasteczko latem codziennie eksploduje wystawami, pokazami, jarmarkami i rożnymi takim atrakcjami, że aż człowiek traci miarę i nie bacząc na ponoszone straty barykaduje się w domu i z rzadka tylko a przy ważnych momentach wyjeżdża do Miasta.

Problem w tym, że kotłowanina zdarzeń jest taka, że brakuje czasami kryteriów tego co ważniejsze a co mniej ważne jest. I wtedy z pomocą może przyjść Przyjaciel. A on swego czasu przyszedł był, popatrzał na mnie - natłokiem dobra zgnębionego - i wyrzekł tak:
Za parę dni będzie "Śniadanie na trawie". Masz być. 
- I tak się stało.

A co to jest to "Śniadanie na trawie" i dlaczego ważne ono jest niech opowiedzą bardziej kompetentni ode mnie. Osobiście jestem tylko od robienia obrazków. Co najwyżej mogę dodać coś od siebie.

W moich oczach to było tak:
- zamknięto Bulwar Filadelfijski
- pokryto go murawą obficie podlewaną
- zaproszono wystawców komercyjnych i społecznych
- dano szanse pokazania się pasjonatom wszelkim: od rodzinnych gier planszowych poczynając a na jodze kończąc.

Całość ozdobiono muzyką kameralną a rozrywkową, która ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności ładnie grała.

A do tego baloniki, kiełbaski i inne temu podobne ludowe atrakcje... .

Było rodzinnie i na pełnym luzie! Spełniło się to o czym z dawna marzyłem a powoli staje się toruńską codziennością.

Dużo uśmiechniętych ludzi, atmosfera luzu i odpoczynku i pełen relaks były widoczne na każdym kroku. To jest to za czym tęskniło się będąc za głębokiej komuny a co można było zaobserwować tylko za granicą.
- Nareszcie i my mamy luz!

Była też elegancka (jak to u leśników!) reprezentacja z "Lasów Państwowych". No i właśnie oni stanowili najmocniejszy akcent w promocyjnej części wydarzenia.

Różnorodność oferty na ich stoisku (mocno - choć nie tylko) ukierunkowanej na młodego odbiorcę po prostu robiła wrażenie. Pełen profesjonalizm!

Również i ten przejawiający się w drobiazgach. Ot, patrząc na nią można by pomyśleć: no szyszka, zwykła szyszka, ale osadzona w tej imprezie już taka nie jest. Dostałem taką jedną z określeniem SZYSZKA SZCZĘŚCIA.
- Co mnie po prostu zachwyciło :-)

Do tego doszło sporo materiałów dydaktycznych o lesie, o pracach w nim przeprowadzanych, jeszcze mapy i propozycje wycieczek na przyrodę, informacje o nadleśnictwach... .

Postałem chwilę z boku i patrząc na ich pracę zdałem sobie sprawę, że gdyby na najwyższym poziomie tak precyzyjnie i wielotorowo dostarczano informacje o "Lasach" i lasach  to mniej byłoby politycznego zamieszania na tematy przyrodnicze... .

Nie zagłębiając się tak wysoko - można powiedzieć, że to co zobaczyłem na "Śniadaniu" to niezły kawałek profesjonalnej roboty promocyjnej podanej w naprawdę atrakcyjny sposób.

Mi szczególnie spodobała się część warsztatowa skierowana do młodych odbiorców. Trzeba było zobaczyć jak rezolutne smyki brały udział, patrzyły, komentowały skarby prezentowane i rozdawane na stoisku!

Myślę, że również dzięki i takim wydarzeniom wzrasta sympatia dla "Lasów" tak fachowo podbudowana profesjonalną wiedzą leśnych promotorów.

Proszę docenić to co napisano: rzadko kiedy podobne zdania przechodzą mi przez klawiaturę a teraz napisałem je z pełnym przekonaniem.

Krótko mówiąc: składam wniosek o podwyżkę dla wszystkich członków leśnego zespołu promocyjnego, który przygotował i przeprowadził udział w tym Wydarzeniu!

Podziel się