piątek, 8 lutego 2019

Stary człowiek i rower (2040)

Parę miesięcy temu postanowiono, że zacznę nowe życie. Radykalnie obecne sobie zmienię. Na lepsze, ciekawsze, mądrzejsze i bardziej egzotyczne. Postanowiono, że będzie więcej wrażeń -  i basta! - kilka miesięcy temu.

Kolejny zmieniony kalendarz oraz ogólna sytuacja sprzyjały owej decyzji. Dzieci dawno odchowane, wnuki rosną i rosną swobodnie a my codziennie - jak to na emeryturze - mamy niedzielę i niedzielę.

Aż się tego dobrobytu przestraszyłem. ...bo jakże to tak: jest sporo czasu, nic nie trzeba robić a płacą?! Więc co w tak pięknych okolicznościach życiowych z danym mi czasem zrobić?! No, jak to CO? Odpowiedź może być tylko jedna: PODRÓŻOWAĆ, i to rowerem.
- Lepiej, dalej, ciekawiej - jak to na elektryku.

W końcu pierwszy krok w tamtym roku został zrobiony. Posiadany pojazd rowerowy został gruntownie przetestowany. Niejedne 100 km na spontanie na nim przejechano. Wbrew zasadom, na entuzjazmie, butelce wody i paru kanapkach. (Oj, trzeba to jeżdżenie sprofesjonalizować!)

W sumie coś tam sporo ponad 3,5 tys. km za ubiegły sezon (od kwietnia do listopada) się uzbierało. Gdybym miał więc ocenić pojazd to zdał egzamin on. Stąd też decyzja aby wspiąć się (wjechać?) na wyższy stopień wtajemniczenia rowerowego.

Przekonując sam siebie stwierdzam: wszak wszystkie kąty dookoła Torunia zostały objechane? Objechane! ...i to po wielokroć. Stąd też powtarzam: chcę więcej!

Emocji więc większych się zachciało. Wypraw wielodniowych, z dala od domu rzuconym na laskę i niełaskę pogody / niepogody, zdarzeń nieoczekiwanych i ekscytujących, przejmujących spotkań z przyrodą i z ludźmi niezwykłymi oczekiwać zacząłem... .

Pilnie się do tego nowego etapu zaczęto przygotowywać. I tak od miesięcy trwa książek podróżników rowerowych czytanie a stosownych zakamarków internetowych przetrząsanie. Wszystko po to aby wiedzieć jak fachowo pokonuje się dłuższe dystanse.

Pewnym praktycznym wstępem do zaglądania w miejsca nieznane (była nierowerowa wprawdzie, ale jednak) wyprawa na południe Polski. Sanatoryjny, zaśnieżony Busko - Zdrój ciekawił nas swoimi okolicami.



Podjęto więc postanowienie nawiązujące do poprzedniego: żadnych wielkich miast z Krakowem i Kielcami na czele. Od dziś tylko małe miejscowości i okoliczne wioseczki dla nas się tylko liczą:
ludzie i  p r z y r o d a  w nich!

Nic więc dziwnego, że nasze tam - nowe zupełnie - podróżnicze życie zaczęto od legendarnego PACANOWA!

A gdyby kogo homerycki śmiech napadł na ten początek mych niezwykłych podróży tegorocznych to takiemu ktosiu dedykuję myśl znalezioną na płocie pacanowskiego kościoła otwierająca tą notkę.

Sfotografowany obraz potwierdza, że nawet w bardzo skromnym miejscu zawsze można znaleźć coś wartościowego. (c.b.d.u)

Brak komentarzy:

Podziel się