sobota, 5 listopada 2016

Londyn - 3,5/07 - Miasto i Świątynia (1704)






















Podczas pobytu w Londynie miałem szczęście po wielokroć. Rzecz
idzie nie tylko o zapewniony "wikt i opierunek" czy doskonałe
przewodnictwo, co w sytuacji koszmarnie - dla nas -  drogiego
miasta należy do spraw podstawowych.






















Sprawa dotyczy także takiego drobiazgu jak czyste szyby
w piętrowych autobusach którymi jeździliśmy. Te wszystkie
miejsca fotografowane z wyższego poziomu, to są obrazki
uchwycone właśnie przez szybę na górnym pokładzie pietrusa.






















Czasem daje się zauważyć jakiś refleks, odblask jakiś. Ogółem
to przezszybowe fotografowanie dawało możliwość utrwalania
cech miasta w miarę poprawny technicznie sposób. 
















No i cicha radość z dyskrecji wynikającej z tego szczególnego
miejsca! Siedzisz sobie niewidoczny i polujesz na ludzi, obiekty
i sytuacje niczym w jakiejś czatowni. A częste korki sprzyjają
podglądaniu zagranicznego życia..






















Cóż może być piękniejszego nad fascynujące miasto, dobrą pogodę
i aparat w ręku?! A tu jeszcze przed nami odwiedziny jednego
z najbardziej niezwykłych kościołów katolickich w Londynie:
Westminster Cathedral.

Dla porządku dodaję: proszę nie mylić jej z Westminster Abbey,
która jest świątynią anglikańską.






















Kiedy stanęliśmy pod tym meczetem, nie mogłem uwierzyć
własnym oczom. I to ma być kościół? Katolicki w dodatku?
Czy oni w tym Londynie coś nie ten, tego?!






















No ale skoro już tu jesteśmy to zajrzyjmy do tych muzułmanów,
na chwilę choćby... . Wszak nie tylko ciekawie i bogato wygląda, ale
nawet znajomo bardzo! 
















W końcu przekonani, że to właśnie jest TA katedra weszliśmy.
(Jak by nie była TA to i tak byśmy weszli!. Nawet jakby kazali buty zdejmować.)
No, na chwilę tam wchodziliśmy, tak żeby parę zdjęć na pamiątkę,
skoro to jest taka oryginalna świątynia ta... .
















Zgłoszone postanowienie (że "my tu na chwilę") padło od razu!
W środku rozpoczynała się Msza Święta. W obrządku łacińskim była
ze wszystkim co takiej liturgii przynależy. Było uroczyście i podniośle,
chóry wielogłosowe i promienie przez fotografów nazwane "łaska pańska"... .
















I było tak jakbym sam dostąpił Łaski Pańskiej i uwierzyłem, że
w tym miejscu i o takim czasie:
- łotr uwierzy i skruchy dokona
- małowierny przeżyje nawrócenie
- ateista straci żelazną pewność swoich argumentów
- cynik zapłacze nad sobą
- poganin zobaczy, że Bóg jest dobry... .

















Jestem Waszym sprawozdawcą i byłem tam Waszymi oczami.
- Pobądźcie razem ze mną w tym miejscu.




















Spotkana w nawie bocznej niezwykła postać jakby idąc za moimi
myślami przyszła z innego czasu... .































"Nie wychodź na świat, wróć do siebie samego:
w duszy człowieka mieszka prawda"
























A to jest "Little Ben" miniaturowa kopia znanej wieży zegarowej,
pomnik wiecznej przyjaźni angielsko - francuskiej (albo odwrotnie).























Kolejny z Kieszonkowych Potworów przedarł się do realu... .
















Witamy na Victoria Station - potężnym hubie przesiadkowym!



Brak komentarzy:

Podziel się