piątek, 4 listopada 2016

Londyn - 03/07 - Ogrody, Sherlock Holmes i The Beatles (1703)

















Poznane przez mnie ogrody angielskie od początku do końca zrobione
są na bogato. I to widać już od bramy. Zwykle czarno - złota, opatrzona
królewsko - książęcymi znakami świadczy o - co prawda gasnącej, ale
jednak - imperialności (nieco mniejszej niż dawniej) ale jeszcze ciągle
W i e l k i e j  Brytanii.
















Nieustannie śmieszą mnie prawie rodzime palmy angielskie, które
pojawiają się niczym diabeł z pudełka czasami w najbardziej
nieoczekiwanych miejscach.
















Teraz już bez żadnych takich tam: naprawdę piękne i niebywale
rozległe Ogrody Królewskie niezmienne ozdabiane są ptactwem
rozmaitem oraz zwierzyną.



















Ichnie wiewiórki swa obecnością robią praktycznie za standard
na każdym najmniejszym nawet skrawku zieleni, a co tu mówić
o ogrodowych wielo-hektarach. Nie bacząc na to, że one
królewsko - książęce żebrzą jak nasze, kontynentalne... .

Tak, tak! Kiedy mgła jest na Kanale Angielskim to Kontynent
odcięty jest od Wielkiej Brytanii... .






















Liczne fontanny, kaskady, ogrody skaliste i rosaria dopełniają
całości tych rozległych ogrodowych pejzaży.




















Całość jest znakomicie utrzymywana w czystości za pomocą
niewidocznego (jak za dawnych czasów) serwisu sprzątającego.
Istotną rolę wspomagającą odgrywają odpowiednio wypasione
a tak przez mnie doceniane "Kosze na śmieci należące do Parków
Królewskich".


A przy okazji niewidocznych ogrodników. W dawnych czasach było
niesłychaną impertynencją narazić arystokratę na widok swojego ogrodnika. 
W takim wypadku nieszczęśnik odwracał się twarzą do ściany, aby nie pokalać
wielmożnego swym niegodnym wzrokiem... . 























Infrastrukturę w tychże wyśmienitych ogrodach uzupełnia system
informacyjny, na który składają się oznaczenia pionowe i poziome
dopełniające harmonijnie całości.
















Żeby wszystko i wszystkim było wiadomo przekazuję za tablicą
informacyjną, że, kara 60 funtów należy się każdemu kto:
- będzie śmiecił
- jeździł na rowerze poza wyznaczonymi do tego trasami
- nie posprząta po swoim psie.

To ostatnie info kłóci się z napisaną wielkimi wołami informacją,
że zabrania się w ogóle wprowadzania psów z uwagi na to, że
przecież: "Znajdujemy się w Ogrodach Królowej Marysieńki"
zwanej tutaj - wiadomo dlaczego - Mary.
















Zarząd Ogrodów Królewskich przypomina także o niepuszczaniu
dronów i modeli latających. Jest także zarządzenie w sprawie
fotografii ślubnych wymagające specjalnego zezwolenia na czas
określony od Wiadomo Kogo.

Jakby co, to nie wolno także:
- rozpalać ognisk,
- puszczać fajerwerków, i
- jeździć z prędkością większą niż 20 km/godz.


Uf! - Jakby co to z grubsza informacje o stosownym zachowaniu
się podano. Z własnego doświadczenia wiem (a właściwie to
wyobraźnia mi podpowiada)
, że mięso czy to z białych czy to
z czarnych łabędzi jest jednakowo niesmaczne i łykowate. Ponoć
lokalni Polacy mieli się swego czasu tutejszą łabędziną zajadać... .

W to ostatnie nie wierzę, bo info to zapewne było sponsorowane
przez UOKIP czyli partię na czele której stał pewien złotousty, który
wyrzucił Anglię z Unii, a potem szybko podał się do dymisji,
jednocześnie przyjmując obywatelstwo niemieckie. Ten wielki patriot
zrobił to ponoć ze względów podatkowych... .
- Wieść autentyczna i potwierdzona.


 
Po przeprowadzeniu tak dokładnego śledztwa w sprawie ładu
i porządku w Ogrodach Królewskich spokojnie mogliśmy przez
dziurkę od klucza zajrzeć do Muzeum pana S.H.

















Wskutek oglądania witryny najsłynniejszego detektywa na świecie
drogą dedukcji i przy pomocy Google Maps dotarliśmy do znanego
skądinąd sklepiku.



















Wiadomość poufna.
Witek! Skoro się nie zgłosiłeś to podrzucam Ci tą drogą Twoje
zdjęcie sprzed wytwórni "Apple". Tak, tej na Abby Road, tej samej
w której "Bitelsi" nagrywali swoje single oraz long-playe.
















W okolicy "tego przejścia" kierowcy uważają podwójnie i jadą zawsze
przesadnie wolno. W dzień i w nocy turyści z całego świata się tutaj
fotografują. Nic dziwnego! To kultowe miejsce uwiecznione zostało
na jednej z okładek Zespołu.
















Dzisiejszy zapis dedykowany jest p. Kazimierzowi Musiałowskiemu
mieszkającemu w miejscowości Smogorzewiec, przy ulicy (uwaga!)
The Beatles nr 2.

Gdyby ktoś chciał odwiedzić największego fana zespołu "The Beatles"
w Polsce (nie przesadzam!) chcąc także zobaczyć pomnik / obelisk
poświęcony Zespołowi to niech najpierw zajrzy w te miejsca:
Tutaj_1)
Tutaj_2)
Tutaj_3)

Brak komentarzy:

Podziel się