poniedziałek, 8 września 2014

Pasterz gołębi (1397)
















A Pan te gołębie karmi?
- Nie, ja tylko o nie dbam.






















Karmić nie wolno: nasze prawo zabrania. Chodzi o to, że one równo
po zabytkach, które się od tego niszczą... . No i podobno choroby
jakieś roznoszą.
















- Ktoś spotkał się z takim zachorowanym?
















Ja tam - proszę pana - nie wiem czy one niszczą i zachorowują,
ale swoje wiem: to przecież żywe stworzenie jest, no nie?
















A spojrzy pan na tamtego: łapki związane ma. ...bo jak tu wędkarze
nad bulwarze, nad Wisłą siedzą to żyłki swoje zostawiają. No i te gołębie
w te żyłki się plączą! To ja mam taką technikę, że je podkarmiam
i dzięki temu wyłapuję.
















A takie małe nożyczki to prawie zawsze mam przy sobie! No i te gołębie
się uwalnia. Czy pan sobie wyobraża, że taka żyłka to potrafi tak zaplątać
się na nogach, że one te gołębie te nogi swoje tracą?

















No to jak ja nie mam sypać, żeby wyłapać?
















No, faktycznie: trzeba podsypać, żeby wyłapać.
- Inaczej się nie da!
















*     *     *

Upieczono chleb nr 29 na termoobiegu, bo dolna spirala
w piekarniku padła. Można? Można! Tym razem pieczenie
obeszło się bez ziaren słonecznika, chociaż jak zawsze
z lnem.

Co jakiś czas ktoś mi mówi, że do upieczenia domowego
chleba to koniecznie potrzebna jest cała piekarnia, albo
co najmniej jakaś tam wysoko specjalizowana maszynka.

Na takie dictum to odpowiadam zaśmiewając się wesoło
a po trzykroć:
  1. Ha!
  2. Ha!
  3. Ha!

Brak komentarzy:

Podziel się