Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NOWOŚCI. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NOWOŚCI. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 marca 2018

ANDRZEJ SZMAK - Wspomnienia weterana 1/2 (1949)

Andrzej Sz. to nie jest postać z mojej bajki. Jeżeli zdecydowałem się wziąć udział w Jego wieczorze autorskim (22 lutego br) to chyba tylko ze względu na dorobek literacki mający być zaprezentowany w szacownym miejscu jakim jest "Książnica Kopernikańska".

Swego czasu lubiło się poczytać inteligentnie i  błyskotliwie pisywane felietony zamieszczane nie tylko w "Nowościach" ale i we "Wprost" czy "Przeglądzie Tygodniowym"... .

Wspominki autobiograficzne którym się z lubością i swadą oddawał Andrzej Sz. w  n i e s k r ę p o w a n  y  sposób pokazywały też mniej przyjemną cechę: ledwie ukrywaną pogardę dla "tych z dołu".

Słuchałem i nie wierzyłem własnym uszom, że można tak otwarcie - a nawet z dumą - obnosić się ze swoją  pseudo inteligencką postawą ("wicie - rozumicie") wynikającą z politycznego statusu lokalnego urzędnika... .

Był taki moment kiedy - siedząc w ostatnim rzędzie - chciałem przerwać to Jego tokowanie na temat jakoby sukcesów które tak podle odnosił. Niby - zabawny eksperyment jakoby socjologiczny z Iławy jest tego przykładem... .

To nie był wyczyn zwykłego pisarczyka! Andrzej Sz. w tym czasie był rednaczem "Nowości"' stanu wojennego... .

Tak, w tej części swego wystąpienia wyraźnie z i z dumą równał - w swej mikroskali - do wysokiego poziomu literackiego i podłego dorobku politycznego Jerzego Urbana.

To Jego poklepywanie klasy robotniczej i opisy jak sobie  z niej kpił czy pełna lekceważenia duma opisów jak się z nią bratał... . Wierzcie mi! Przeciwko takim postawom ludzie zbuntowali się w 1980 roku... .

Do tego marnego poziomu wyrównała też promowana podczas spotkania "Szopka kolejowa" (Warszawa, 2008r.) , wskazująca że Autor swym przekonaniom wierny jest jak pies.
- Komuch, no komuch pełną gębą! 

(To nic obraźliwego! To tylko stwierdzenie faktu na podstawie lektury tego "dziełka".)

Bardzo ludzkie jest dla mnie natomiast to jego powoływanie się na XVII wieku sięgające toruńskie, urzędnicze pochodzenie, koneksje z "Krytyką Polityczną", "Stowarzyszeniem Ordynacka" czy zażyłość (znajomość?) z późniejszym prezydentem A.Kwaśniewskim. Rozumiem, chociaż nie entuzjazmuję się tą jego ostentacyjną lewicowością.

Interesującymi nie tylko dla mnie były także fakty przywoływane przez prelegenta jak kultowe inicjatywy w których brał udział czy był ich motorem. "Ostatni rejs PRL-u", "Słoń na Szerokiej" czy ślady swojego zaangażowania w postaci "Filusia" czy obuwia Sławomira Mrożka... .

Ciekawie opisywano samo tworzenie dziennika toruńskiego "Nowości" który w latach kierowania przez A.Sz. jako gazeta regionalna faktycznie przeżywał swoją  świetność, a dzisiaj gaśnie w oczach jako jeszcze jedna gazetka o ledwie mało lokalnym znaczeniu.... .

Happening z krasnalami na Szerokiej i udokumentowana kradzież jednego z nich przez redaktora gazety "Wyborczej" to był jeden z pyszniejszych momentów tego wieczoru!

O ile wynurzenia emeryta politycznego mogłyby się wydać historykom czy prasoznawcom interesujące dla mnie najważniejszy był jednak ostatni akcent tego wieczoru.

(c.d.n)






wtorek, 23 lipca 2013

Balansując na granicy 2/2 (1298)

Żar lal się z nieba, a on ciężko dysząc leżał w rozwidleniu gałęzi z natężeniem obserwując jak stado gazel
- gdzieś tam w dolinie - wolno skubiąc trawę zmierzało do rzeki. Oblizał się. Właściwie to nie chciało
mu się ruszać z miejsca. Czuł się syty, ale świadomość, że jutro przyjdzie znowu głodować popchnęła go
do czynu.

Powolutku wstał, wyprężył się i wyginając się na wszystkie strony sprawdził sprężystość zastanych ścięgien
i mięśni. Bezgłośnie zeskoczył z drzewa i kryjąc się wśród wysokich traw ostrożnie zaczął schodzić w dolinę.
- Polowanie się zaczęło.

*   *   *

Do wody się nie zbliżamy, granicę przekraczamy po porządku, albowiem (w pełnym brzemieniu):
"Ordnung muss sein, sagte Hans, da brachten sie ihn in das Spinnhaus." W naszym wypadku chodziło
o Młyn na szczęście chodziło o młyn i tylko o Młyn. Jeden z drugim zresztą.

A potem zobaczono dowód braku szacunku dla tych co odeszli, a którym kamienne znaki pod nimi
pochowania lokalna władza odebrała i w kąt odrzuciła.
- Plac zabaw chcą sobie zrobić zapominając o szacunku dla szczególnego miejsca?

I jeszcze była opowieść o balonie, los którego mógłby posłużyć za kanwę niezłego dreszczowca!
...ale o tym niech opowiada ktoś godniejszy ode mnie: sam Organizator wyprawy.

I jeszcze w międzyczasie poszła dysputa o herbie co to mógłby herbem Lubicza być (a nie jest!), o domku
mauretańskim Pana Cygana, którego nie zalecało się fotografować oraz o planach Sympatycznego Pana
Dewelopera, który z Młynem Pruskim to (pewnie już niedługo) zrobi ho! ho! a nawet lofty.

Łącząc się w nadziei na dobry los Młyna Pruskiego w Lubiczu Dolnym - zanim to się jednak stanie -
chętnie pomyszkowałbym w jego środku. Rad bym posłuchać odległego szumu maszyn młyńskich dawno
wyprutych z szacownych murów. Chciałoby się spojrzeć z góry na przegrodę rzeczną i pochodzić za
cieniem Pana Dyrektora, który w imieniu akcyonaryuszy interesu owego doglądywał na miejscu pomieszkując.

Tych opowieści zresztą było więcej, ale któż by je tam wszystkie spamiętał?!
- Niechaj więc (ku naszej uciesze!) obrazki same pokazują co mają do powiedzenia.










































































































Podziel się