Był czas kiedy nie mogłem Im wybaczyć.
Teraz gdy sam jestem Duży bardziej rozumiem.
W pożółkłych zdjęciach, wspomnieniach i w starych
dokumentach szukam dla Nich usprawiedliwień i...
coraz częściej znajduję je.
- I jestem Im wdzięczny za różne takie tam.
* * *
Nie przepadam za "Muzeum Okręgowym". Tak, wiem,
że dużo tracę. Szczególnie wtedy to sobie uświadamiam
gdy natrafiam na te trzy plakaty. Dwa pierwsze przypominają
atmosferę ogólną, trzeci zaś w szczegółach precyzuje
prawdę tamtego czasu.
Wychowanie na przykładach to poważna sprawa.
wtorek, 16 grudnia 2014
Trzy plakaty (1465)
Autor:
Obserwator Toruński
o
05:09
0
komentarze
Etykiety: hitlerowcy, kupcy, mała ojczyzna, Muzeum Okręgowe w Toruniu, Niemcy, patriotyzm, plakaty, Toruń, Wąbrzeźno, wojna
czwartek, 8 grudnia 2011
Byłem królem (755)
Spory już kawałek czasu temu było się za Wielką Wodą.
I do Muzeum się poszło, gdzie spotkała mnie niezwykła przygoda, której
dydaktyczne pachnidło ciągnie się za mną do dzisiaj.
Po pierwsze kolejka do Muzeum.
Jako jeszcze wtedy Homo Sovieticus niestraszna mi ona była.
Karnie stanąłem wraz z setkami innych w długaśnym ogonie.
Wejście dosyć zadziwiająco sprawnie pożerało kolejne dziesiątki odwiedzających.
W końcu znalazłem się w wielkim holu, a tam zaczęło się!
Dwumetrowej wielkości mężczyźni w wielkich fartuchach i z ogromnymi torbami
ulotek zaczęli sobie nas widzów wyrywać! To nie jest żadna przesada!
Oni walczyli o każdego z nas.
A każdy z nich miał tęgą pałą świetlną na kształt miecza z "Gwiezdnych wojen".
A każden z tych mieczów w innym migającym kolorze był. Podniesienie oręża
wskazywało zatrzymanie się grupy, pochylenie marsz we wskazanym kierunku.
Tym sposobem mając swoje 12 osób wokół siebie zaczęto nas oprowadzać, ale to jak!
Wódz wyraźnie gadał. sugestywnie wskazywał, uprzejmie ulotki wręczał, czule
nakłaniał i serdecznie rozśmieszał, nie wiadomo jakim sposobem oszałamiał
i w końcu dyskretnie krzesło podsuwał gdy zwiedzacz już z wrażenia nóg nie czuł... .
A wszystko w dobrze wyważonym tempie, zaglądając w oczy każdemu z nas,
czy aby na pewno wszystko rozumiemy, czy aby na pewno nam czegoś
z przekazywanej wiedzy nie brakuje. I to nie było tylko trajkotanie o swoich
przewodnickich sprawach - to była sprawność zawodowa podziwu godna
oraz autentyczna chęć podzielenia się tym co mieli do przekazania!
A co z tej atmosfery oferuje nam Ratusz!? W jaki sposób intensywnie zabiega
on o swoich tak zwykłych jak ja Klientów? Obecność sympatycznych przecież
Strażników Mienia ma się nijak do wytwarzania tej niezwykłej atmosfery
przychylności jaka nas widzów w tamtym odległym Muzeum otaczała.
Tak, w tamtym Muzeum byłem królem - tutaj czuję się petentem, który oby już
szybciej sobie po zakupnie biletu poszedł. I stąd moje namolne pytania: Dla kogo
jest to Muzeum? Czy tylko dla garstki wybrańców, którzy schronili się w nim
jak w twierdzy wiedzy którą trzeba samemu zdobywać?
Co po wyjściu z muzeum wie Kowalski Janusz z Pcimia Wielkiego na temat "
Chrystusa od Panny Marii"? Kto opowie mu story o tym jak figurę odkryto,
czym była dla ludzi w dawnych wiekach i co to jest piżmo, którym
i dlaczego figurę namaszczano?
Skąd ma wiedzieć ów skromny człowiek jak wyglądały w kościele mariackim
uroczystości Wniebowstąpienia, gdy w dymie kadzideł i deszczu sypanych
z góry kwiatów na kołowrocie wciągano Figurę pod sufit, a wszystko po to by
ukazać namacalnie chwałę Pana wstępującego do niebios... .
Kto powie Nowakowi z Jarantowic, że druga taka figura jest w Chełmnie,
w lewym uszaku zakonnej kaplicy? ...i że ją też przybijano do krzyża (stąd
właśnie w obydwu przypadkach ramiona na zawiasach są!) , w czasie
organizowanych przez Jezuitów misteriów wielkanocnych... .
To co widzi Kowalski to tylko kloc z lipowego drewna niewprawnie na kształt
człowieka obrobiony. Ten kloc jest zabezpieczony przed wilgocią i szkodnikami,
ale jest też martwy tak samo jak postać którą ukazuje. Położony hen gdzieś
w półmroku uniemożliwiającym sfotografowanie, za grubą liną z groźnym
napisem on jest... .
Ratuszu! Oddaj tą Figurę to kościoła! Tam może i któryś z widzów na nią chuchnie,
ale nic z tego się jej nie stanie. Wytrzymała tam 500 lat to i drugie pięćset przetrzyma.
...bez tej nachalnej i niepotrzebnej troski usprawiedliwiającej zabór mienia!
Zdjęcia na ten temat za karę nie będzie! Niech każdy pójdzie do ratusza i sam
na własne oczy przekona się o bezeceństwie jakim jest na każdym kroku realizacja
hasła: "Sztuka tylko dla muzealniaków".
* * *
Po tej jeremiadzie zajmijmy się już lepiej obrazkami.
Niech one mówią.
- Same za siebie.
PS. Proszę mi nie wmawiać, że obydwie rzeźby pokryte są patyną.
To brud, zwykły brud.
- I wstyd.
Autor:
Obserwator Toruński
o
05:10
2
komentarze
Etykiety: "Chrystus od Panny marii", Muzeum Okręgowe w Toruniu
środa, 7 grudnia 2011
Król przyszedł (754)
Dzisiaj nie po raz pierwszy będę ganił i łajał w sposób niesprawiedliwy, oraz
wysoce naganny. I mam do tego święte prawo, bo jestem królem.
Dokładnie to jestem KLIENTEM, bo - jak prawdziwie mówi stare polskie
przysłowie: Client is our king!
W tej to właśnie królewskiej roli wkroczyłem do Ratusza Miejskiego oczekując
tego co mi się od poddanych należy. Zawiodłem się jednak - oj zawiodłem! - na
chwilowych zarządcach obiektu tego! Potraktowano mnie jak zwykłego
śmiertelnika. Brak czerwonego dywanu i panów w liberiach i perukach
a z lichtarzami jakoś jeszcze zniosłem, ale... .
- Nawet opłata za wejście mnie nie wzburzyła!
Poruszyło mnie to, że w miarę przemierzania pustawych sal nic tu
od lat wielu, wielu się nie zmieniło! Tak mnie to wdiabliło, że uruchomiłem
kolejną zakładkę która kolić w oczy swą prawdziwością winna stale tych,
co zapomnieli kto dla kogo w tym naszym dumnym mieście jest!
Wspomniana zakładka ("Ukradli nam Ratusz!") dzisiaj myli się
w paru sprawach, że o niepotrzebnych już dziś kapciach nie wspominam.
Wydźwięk ogólny jednak jest nadal aktualny! Instytucja zarządzana
marnie jest, a jakość świadczonych przez nią usług ma się nijak
do ponoszonych na nią podwójnie kosztów. Raz, bo - wraz z rzeszami wielu
niewinnych podatników opłaciłem je - oraz po wtóre, bo wyłożyłem kasę
jako pełnopłatny biletobiorca a' 5 zł od nogi.
Tylko oczywistości
W tej filipice w żadnym wypadku nie zamierzam silić się na obiektywizm
czy sprawiedliwy osąd całości. Od tego są specjaliści z (...) oraz inni fachowcy
w mowie, piśmie i zaniedbaniu.
Zajmę się tylko trzema sprawami którymi zostałem przez Muzeum Okręgowe
w Toruniu osobiście poszkodowany: światłem, rzeźbą i donatywą.
- O windzie będzie na dodatek.
Światło
Tak jak i w innych toruńskich przybytkach światło to element tu zbędny,
przeszkadzający z którym nasi "specjaliści" zupełnie sobie nie radzą. Także
i w Ratuszu wali ono wściekle po oczach powodując trojenie się i czworzenie
licznych punkcików świetlnych na obrazkach. I guzik mnie obchodzi, że to
jest najnowszy wytwór dostępnej techniki.
- Biedny profesor Jamontt i inni fatalnie oświetleni nieszczęśnicy!
Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że już jedna sala ma oświetlenie bezcieniowe.
Od dobrych paru lat.
- I na tym się stanęło.
A na dodatek proszę nie śmieszyć mnie tym, że nie było pieniędzy na szkło
bezodblaskowe! Firma (instytucja to też firma!) miała pieniądze na głupią
windę (która z prawdziwie barbarzyńską pewnością siebie rozpruła
bezpowrotnie zabytkowe wnętrza!) a na szkło do obrazków nic nie starczyło!?
- Takie oświetlenie to proszę barbarzyńców w prosektorium może sobie być.
Zresztą do MOOZI ta atmosfera pasuje jak znalazł! Cicho i spokojnie jest.
Od czasu do czasu ktoś w białym kitlu z dala przemknie, mumie eksponatów
spoczywają w spokoju wiecznym, a nieliczni odwiedzający jakoś tak chyłkiem
przemykają świadomi swojej niestosownej obecności... .
Nawet krypta z panarembrandtowskim arcydziełem dostosowana została
do tego nastroju. Tylko czemu u licha opis sztandarowego obrazka wisi
w drugim kącie sali?!
Pokazując powyższego "Samarytanina" wyświadczam innym wielką przysługę!
Nie muszą się już kompromitować i Strażnika Mienia pytać "...a gdzie
tam panie ten Samarytan jest, bo po ciemku nie widać"... .
- Autentyczne, sam słyszałem ;-)
A czemu takie dziwności się zdarzają? Na to pytanie akurat znam odpowiedź.
Przedsmak daje początek zwiedzania. Przy płaskorzeźbie wołami wszak napisano,
że jej twórca to "nieokreślony malarz"... .
- Może on i malarz ten rzeźbiarz jak napisał o nim muzealny pan pisarz.
Na tymże samym początku wita niespodziewanie nowy Kopernik świeżo
do nas z Warszawy przybyły. Podstarzały nieco (utył sporo od czasu jak
wyjechał był młodziankiem z Torunia!) w rajtuzach i tureckim półkożuszku
puentuje tą przydługą opowieść opierając swą szanowną nogę na księgach... .
O starcy! Przyjmijcie te gorzkie me myśli jak Zuzannę! Zachwyćcie się
ich urodą, ale baczcie, aby swych łap za bardzo do niej nie przybliżać!
Wnioski wyciągnijcie z prawdy zionącej z mych słów!
I nie próbujcie zbliżać się, bo jak widać krzepka kobita ze mnie
i jak się nie odwinę :-)
- Wystarczy popatrzeć.
Jutro pewnie jeszcze coś dodam od siebie.
Autor:
Obserwator Toruński
o
05:14
0
komentarze
Etykiety: Muzeum Okręgowe w Toruniu
Podziel się
