piątek, 12 sierpnia 2016

Kłopot ze staropolskim przysłowiem (1657)






















"Nie da ci ojciec, nie da ci matka
tego co dać ci może sąsiadka!"

















Proszę tylko sobie nie myśleć takich tam! ...albowiem, o prozę życia
codziennego idzie i na oną się uskarżam. A wspomniana proza bierze
się stąd, iż sąsiadka aż nazbyt mocno obdarza mnie swymi względami:
sypie mi bez umiaru kwiaty na głowę!

Choćbym co godzinę one płatki sprzątał, nic to nie pomoże. Ledwie z miotłą
chruścianą balkon opuszczę, a tam już zawierucha kwiatowa z góry hurmem
się sypie. No tragedia jest!

Zrozumiałbym gdyby gruz sypała: remont to siła wyższa. Gdyby mi
stary telewizor czy radio na balkon zrzucała, zrozumiałbym: eldom w dom
niespodziewanie przyszedł.
Nawet gdyby butelki po pustym piwie...
no impreza wytworna była! To ostatnie to niechętnie, ale wybaczyłoby
się znakomicie.
- No, ale tutaj nic ino płatkami a płatkami z góry obrzucany jestem... . 

We wspomnianych a drastycznych przypadkach sprawa byłaby prosta.
Poszło by się do Pana Dzielnicowego ze skargą i już! Że oto poważne
naruszenie norm życia społecznego osobiście dotknęło, że przestępcze
czyny owe zagrażają życiu rodzinnemu i zdrowiu oraz tak dalej.

Tym sposobem już w parę miesięcy potem byłoby po sprawie. Wiadomo
młyny sprawiedliwości działają nierychliwie, ale sprawiedliwie. ...ale przecież
z dziobem nie polecę do curkułu, że mi kwiaty na głowę się sypią!
- Zapędzony  w kozi róg sam już nie wiem co począć.




































Może by z jakim kwiatkiem do Niej pójść?! ...i poprosić, aby uległa
mym perswazjom i zaczęła się estetycznie wyżywać na inny sposób?
O hodowli kaktusów może coś wspomnieć?!

Z tego co wiem kaktusy śmiecenia na balkonach specjalnie nie
czynią. Niemniej jednak pewności nie mam.

Tak więc jakby co to obecnie okropnie zajęty rozwiązywaniem
trudnego dylematu jestem.
- Myślę.


2 komentarze:

OgrodAnka pisze...

Panie Obserwatorze. Na Koniuchach mieszkała nasza ukochana babcia. Kruszynka nasza kochała pelargonie. Niestety, młodzi i gniewni sąsiedzi z dołu zwrócili jej uwagę,że im się płatki na balkon sypią. Babcia strasznie to przeżyła i z pelargonii przestawiła się na jakieś liche goździki. W tym roku sąsiedzi z pretensjami wyprowadzili się. Babcia czekała do lata na swoje pelargonie, które miały w końcu wrócić na balkon. Nie zdążyła ich zobaczyć. Umarła, kiedy kwitły jeszcze bratki. Teraz na jej balkonie nie ma żadnego kwiatka. Mieszkanie sprzedane, a babci, jakby nigdy nie było. Nawet na cmentarzu nie ma swoich pelargonii.

Z każdym płatkiem, jaki na Pana balkon spada, niech Pan pomyśli. Nie o naszej babci, tylko o tym, że ktoś inny może na te kwiaty czekał i się z nich cieszy. Życzę więcej wyrozumiałości.

Obserwator Toruński pisze...

> Życzę więcej wyrozumiałości.

Drogi Panie Szymonie!

To już nawet postękać nie można sobie w swoim cichym kącie :-) Oczywiście, żem wyrozumiały jest! ...bo przecież inaczej bym zrobił to i powiedział tamto. A tak, to ino sobie ponarzekałem na boku wszak. Cichutko.

A story o babuni budzi moją najwyższą sympatię!
I przypomina mi o nieznanej sąsiadce. Kiedy się do bloku wprowadziliśmy... . A naprzeciwko zastaliśmy ogród i sad, studnię i małą chałupkę. A przed domeczkiem ławeczka i na na niej Starsza Pani. Przyszło się i przywitało jak należy. Że sąsiadami jesteśmy, że cieszę się, że z mojej kuchni widok na jej ogródek jest, i że w ogóle życzę sto lat! Serdeczna wtedy rozmowa była.

Za pewien czas Babunia odeszła, domek i szałerek dewastowany przez menelstwo rozebrano a ogród... . Ogród trwa do dziś i cieszy!

Podziel się