niedziela, 17 marca 2013

Skazani na P.R.C. (1170)

Gdy "Eldom" w dom... .  

Jeżeli drogi Obserwatorze potrafisz dokończyć tą frazę (a faktycznie podać drugą część hasła 
reklamowego jeszcze z czasów głębokiej komuny) to znaczy, żeś jest człekiem dorosłym bardzo.
- Witam serdecznie!

Pełna treść tego hasła (to do wiadomości młodzieży - którą również w mych progach witam!) brzmi:
                                      "Gdy ELDOM w dom to w domu święto".
Wspomniana firma (w tamtych czasach powszechnych niedoborów) to była skarbnica dóbr wszelkich,
trudno osiągalnych a które zaczynały się od żelazka, szły poprzez garnki aż do wymarzonej lodówki
czy prodiża (prodiżu?) włącznie. Zdobycie czegokolwiek w eldomowskim sklepie (właśnie zdobycie 
a nie kupienie!) to był ten dawny powód do świętowania.
- Po prostu wtedy byliśmy skazani na eldom.

A łezka w oku zakręciła się przez te wczorajsze nazbyt proletariackie placki ziemniaczane! No smaczne
one były, no pochłonięte szybko i z apetytem, ale... .No właśnie jakoś mało salonowe one, a tu niedziela!
No i w końcu jakże to tak: tu doborowe Towarzystwo Obserwatorów, fraki / garsonki / smokingi,
i w ogóle elita intelektualna a ten tu z plackami kartoflanymi wyjeżdża... .
- I chociaż na porcelanie to jednak bez garnituru czyli z brakiem śmietany one byli pokazane!

Aby więc pokryć nieco wczorajszy wybryk dzisiaj serwuję danie niekonieczne, czyli elegancki deser
w postaci gofrów. Coś co do normalnego życia nie jest konieczne, smaczność co ozdabia kulinarnie
nasze życie i na różową kokardkę podczas wystawnego (?!) przyjęcia nadaje się jak znalazł.

A wszystko za sprawą (prawie) wszystko mającej gofrownicy, która to i gofra zrobi i małe takie cosie
orzeszkopodobne upiecze także. Uwaga! Dla osób chcących nas naśladować przestroga. Wyrób
jest we wstrząsająco fioletowym kolorze a opisano go tajemniczym napisem P.R.C., co oznacza, że
jest to najprawdziwsza chińszczyzna! Ten skrót pochodzi od People Republic of China) o właściwie
kojarzącej się z tym przymiotnikiem, topornej jakości wykonania.

Mając świadomość, że:

  • zostaliśmy skazani na P.R.C. (nie znaleźliśmy maszynki robiącej orzeszki u innych producentów) 
  • za pomocą tak skromnego przedmiotu wielkiego święta się nie zrobi, 
  • licho wie czy urządzenia cokolwiek zdoła przyzwoicie wypiec
podjęliśmy się jednak siłami rodzinnymi zrobienia serii testowej delikatesów.
I - o dziwo! - nam wyszło smacznie!

O czym zawiadomiwszy zapraszam do optycznej konsumpcji.
Gdyby ktoś niedowidział a zapytał mnie jakie są na smak te domowe wyroby cukiernicze to odpowiedź
brzmi:  P Y S Z N E ! Jednakże  proszę nie liczyć na to, że zdradzę sekret rodzinny jakim jest 
tajemnicze nadzienie.




Brak komentarzy:

Podziel się