piątek, 30 września 2016

Bez słów (1683)
















Proszę sami sobie dopowiedzieć co autor miał na myśli tworząc
te obrazy. O jesień mu chodziło czy o landszafty w ogóle, nostalgia
go dopadła za minionym czasem czy o przyrodę mu poszło... .
- A może z każdego domysła po trochu?









poniedziałek, 26 września 2016

Pełna komuna - Kobiety i mężczyźni (1682)
















Coraz bardziej czuję się jesiennie i nic mi się nie chce.
- I proszę mi tu nie wyjeżdżać z szewskim poniedziałkiem:
jesiennego spleena mam. (Śledziona mi się popsuła czy co?!)

Dlatego dzisiaj wypycham się paroma tabliczkami pożyczonymi
ze sklepu żyjącego z wywoływania nostalgii i uśmiechu. I tak
w zależności od przeżytych lat (uwzględniając wrażliwość)
rzucać nas będzie raz wte a raz wewte.























A dziś miałem w planie story o tym jak było naprawdę... . 

Jakby komuś było za mało słów to niech se poczyta coś
a propos
. A jak ktoś ma dużo czasu to może zacząć mnie
pocieszać.






















Mało domyślnych informuję, że marzy mi się pobyt gdzieś
nad Biebrzą. Może być pod gruszą.
- Tak, to chodzi o konferencję.









niedziela, 25 września 2016

FAT BIKE czyli rower na specjalne okazje (1681)



Odnoszę wrażenie, że czas szalonych wypraw rowerowych
(np. do Chełmna) to już mam za sobą. Niemniej jednak
ciągnie mnie w kierunku dwóch kółek, aby chociaż trochę nimi
pokręcić.
















No i wtedy rower serwisować w znajomym warsztacie trzeba.
A niezmiennie robię to w BIO BIKE,  u Pana Marka. Polecając
 ten sklep i serwis pokazuję dziś jego produkt specjalny: FAT BIKE.






















Jeździ się tym wynalazkiem wszędzie tam gdzie normalnym
rowerem przejechać się nie da: po plaży lub błotach, po gałęziach
lub piaskach, po śniegu i po wszystkim innym gdzie pomóc może
szeroka opona. Bardzo szeroka.






















Ponoć przełożenia są tak dobrane, że cyklista daje radę!
- Swobodnie.
















 

sobota, 24 września 2016

Maja Kleszcz i Wojtek Krzak (1680)
















Wczoraj pokazana wystawa to był jej finisaż. Połączony został
z koncertem artystów: MAJA KLESZCZ i WOJTEK KRZAK.
Jeśli ktoś nie wie kim ONA jest to proszę się z tym nie zdradzać.
- Po prostu nie wypada.
















Było czule, romantycznie i (naprawdę!) na najwyższym poziomie!
- Spotkanie z dojrzałymi artystami, którzy świetnie sobie radzą
w występach na żywo to przyjemność, która nie zdarza się zbyt często.
















Jeżeli muzyka, sposób jej wykonania wywołują dobre myśli,
jeśli wzruszają to czegóż jeszcze można chcieć?
- Można chcieć więcej takiej muzyki!
...lub jeszcze więcej.




























piątek, 23 września 2016

Spowiedź z niepopełnionych grzechów (1679)

Z uwagi na to, że na temat malarstwa prof. Jerzego Dudy-Gracza powiedziano już wszystko i lepiej niż sam mógłbym zamiast sążnistych zdań od siebie ograniczę się do niezbędnego minimum słownego i zacytowania kilku Jego prac.

Ta toruńska wystawa była absolutnie wyjątkowa także dlatego że nie było większej od kilkunastu lat. Toruńskie CSW dzięki niej weszło w buty instytucji dojrzałej, przybranej w szaty dostojne, mówiącej obrazami rzeczy ważne.

W bolesnej pamięci mam głupstwa którymi, co raz zrażali do siebie promując hałaśliwy bełkot, pustotę i lewacki nihilizm. I tak na tej wystawie znalazłem wszystko to z czego powinno się spowiadać - a czemu tak ochoczo hołdowało toruńskie CSW.

Dla mnie ta wystawa była jak catharsis z grzechów których chociaż sam nie popełniłem, to jednak byłem ich świadkiem a więc i współuczestnikiem.
- Tyle słów ode mnie.

A teraz o obrazach malowanych rzetelnie jak u starszego z Breuglów, barwnie i fantastycznie (?) jak na płótnach Hieronima Boscha.
No z tym Boschem to przesada, oczywista przesada! Chciałem tylko zaanonsować między wierszami, że już niedługo i o panu Hieronimie będzie.

"Ora et colabora" - tego obrazu w obecnym pokazie nie ma.

Żadnych tam felietonów, wad obnażania, manifestów politycznych i protestów przeciwko lub deklaracji za. W przeczuciach przecież i chłodkach jesień nadchodzi skupmy się więc na cieple i tkliwości z jaką Jerzy Duda-Gracz traktuje swoich bohaterów.

Zatrzymajmy się na tych nastrojach z pogranicza dzieciństwa, wziętego ze snów i (nie bójmy się tego słowa) z poezji.

Te wszystkie delikatności nie dotyczą wyjątków. Ten osobnik z psem się nie liczy, bo on robi za tło dla wspomnianych nastrojów. Także samo jak tragiczny i groteskowy marsz ze sztandarem.

W tym pokazie chodzi też o swoistą terapię. Wszyscy oni tacy zwykli do bólu, postacie aż tak zapyziałe, że pozwalają nam się poczuć komfortowo.
- My przecież som ponad i powyżej.

Znaczy się Sztuka pokazała nam, że jednak jesteśmy wspaniali. Chociaż z drugiej strony dała też nam szanse na odkrycie tego ile jeszcze tej prowincjonalnej tandety jest w nas.

Na wystawie spędzono parę godzin odkrywając na tych samych obrazach coraz to nowe sensy, znaczenia i nastroje. Trzeba było ładować akumulatory wiedząc, że takie spotkanie ze Sztuką może nieprędko się zdarzyć... .

Aż nie chce się wierzyć, że Artysta odszedł w 2004 roku! Zrobił to niepostrzeżenie, podczas drzemki na plenerze malarskim w Łagowie.

Odszedł, ale pozostał w całej swej autoironii, w odcieniach smutku, z nostalgią za światem który minął... .

Podziel się