czwartek, 26 lutego 2015

Co z tą prawdą? (1514)

Co z tą prawdą... czyli głównie kolor - barwa zawsze!

Dawny Artysta Studyjny (w skrócie AS) z przyczyn naturalnych nie posługiwał się kolorem. U samego zarania fotografia była dziełem zapaleńców, którzy odkrywali jej możliwości borykając się z topornymi materiałami światłoczułymi czy zabójczą dla zdrowia obróbką chemiczną.

Po wielu latach te heroiczne wysiłki zostały nagrodzone: podłoża fotograficzne stały się zdolne do pokazywania subtelnych odcieni odtwarzanej rzeczywistości bez użycia koloru. I w tym znaczeniu fotografia czarno - biała uprawiana świadomie - tak dawniej jak i dziś - jest zajęciem szlachetnym i nobilitującym. Oto wzorem AS-ów ich drogą idziemy. Odtwarzamy sytuacje, powielamy techniki aby posiąść dawną wrażliwość gdy brak koloru w pomieszczeniu studia był stanem naturalnym w pokazywaniu świata "jakim on jest".

Ten sam szacunek należy się Artyście Polnemu (AP). Ten nie mając pojęcia o kolorze rysował rzeczywistość tym czym miał: brakiem koloru ją odtwarzał. Pokazywał okropieństwa wojny, był na miejscu wielkich katastrof, pokazywał jak bez koloru wyglądają najwięksi tego świata. Pokłon tym naszym poprzednikom oddaję nie zwracając uwagi na niedoskonałości warsztatowe Ich wytworów.

Zakładając, że zarówno AS jak i AP byli mistrzami w swoim fachu uznać należy, że wśród wartości którym oni służyli centralne miejsce zajmowała Prawda. Mając to twierdzenie za punkt wyjścia można by nakreślić takie cztery etapy rozwoju fotografii.

Najpierw chodziło o to by w ogóle coś zarejestrować. Niezgrabne wytwory tamtego czasu to przede wszystkim walka z czasem. Długotrwałe naświetlanie materiału zmuszało modeli do odpowiednio długiego pozostawania w bezruchu. Z tamtego okresu mamy ledwie zarysowane, mgliste pejzaże i stąd też te sztywne pozy i szklany wzrok osób portretowanych. No sporo trzeba było czasu aby coś na kliszy czy szklanej płycie się zarejestrowało.

Na drugim wczesnym etapie rozwoju fotografii technika poszła tak daleko, że czas zaczynał odgrywać właściwą dla siebie rolę. Pojawiają się zdjęcia to obrazujące: skaczącego przez kałużę czy żołnierza trafionego kulą i osuwającego się na ziemię. Te bezcenne momenty - mimo krótkotrwałości ich trwania - można już było pokazać szanownej publice zdumionej postępem techniki.

I nie razić nas będą niedoskonałości tamtych fotografii: rozmazania czy braki ostrości - w owym czasie nie to było najważniejsze. Najcenniejszym było to aby pokazać to czego inni bez fotografii nie mogli doświadczyć: Prawdę na tyle prawdziwą na ile pozwalała technika.

Trzeci etap pojawia się gdy na scenę wkraczają Prawdziwi Mistrzowie (PM). Oni to mając do dyspozycji jasne szkła, szybkie aparaty i super czułe nośniki fotograficzne, mając technicznie do dyspozycji kolor jednak tworzą arcydzieła w czarno białych odcieniach. Mając do dyspozycji całą gamę odcieni tonalnych w samych czerniach i cieniach, w światłach a blaskach tylko i półmrokach oddają piękno i prawdę świata widzianego swoim wrażliwym okiem.

Warto iść za PM: oni nie korzystając z najważniejszego ze składników otaczającego nas świata - jakim jest kolor - pokazywali i pokazują jak szlachetnym może być taki bezkolorowy przekaz. Bo celowy, świadomie bez koloru pokazany świat może mieć wielką wartość.

I dlatego też świadome przejście tej samej drogi którą Oni przemierzali ma nieocenioną wartość: fotografia to sztuka doświadczalna, wytwory której sporo zależą od doświadczenia fotografa. Naśladując innych - sami się doskonalimy.

No i w końcu mamy etap czwarty gdy pojawiają się Mistrzowie Koloru (MK). Teraz z początku niewprawnie, dziwnie i nieprawdziwie, z przypadkowymi przebarwieniami odtwarza i kreuje się świat takim jaki jest naprawdę czyli w kolorze.

Rozczulają te dzisiaj śmieszne, orwowskie obrazki z tak widocznym przekłamaniami barw. Z czasem jednak MK mają do dyspozycji coraz bardziej finezyjne techniki pokazywania świata. Dzisiejsze aparaty są piekielnie szybkie, gdzie zamiast paru minut 1/4000 sekundy pozwala perfekcyjnie zarejestrować obraz. Zamiast topornych czułości mamy do dyspozycji niezmierzone odcienie wszystkich kolorów.

* * *

I teraz popatrzmy na współczesnego pstrykacza. Wziął tą swoją srebrną, cyfrową małpkę czy wypasioną lustrzankę z długo białym obiektywem i palnął focię. Ino mu się ona w kilku miejscach nieco wypaliła. No światło wyżarło ją tu i tam! A w innych miejscach to go tragicznie zabrakło, tego światła. No to co on ma zrobić? On bez namysłu suwaczkiem koloru jedzie w dół i już ma: fotografię artystyczną. ...no bo przecież jego zdjęcie bez koloru jest!

Toczy więc wzrokiem dookoła tryumfalnie - pochwał się bęcwał domagając, wodę z mózgu ludziom ufnym robiąc - oszust jeden i kłamca wierutny. Swoje nieuctwo, czy brak pracowitości ukazuje jako walor prezentując swego wytfora fotopodobnego jako coś co jakakolwiek wartość ma.

I to właśnie dlatego oburzam się gdy widzę współczesną fotografię w czerni bieli, gdyż ona aż nazbyt często owocem kłamstwa jest! To nieudolność fotografa - który umie tylko spust migawki nacisnąć - nakłada na niego ten mój brak szacunku. To brak pracowitości (sporo z ujęć można przecież powtórzyć) każe mi mówić: won mi z taką czarno - białą fotografią!

* * *

Tak wiem, dzisiaj wszystko i wszystkim jest wolno. Papier nie takie bezeceństwa zniesie - ekran nie takie frywolności wytrzyma. No właśnie.. . . Tylko co z tą Prawdą? Prawda jest na samym początku, a także w załączonym obrazie p. Artura Nowaka, który dzisiaj Zaproszonym Fotografem jest.

O sobie napisał On tak:
Artur Nowak (1964) nauczyciel, organicznik, środowiskowy animator kultury, budowniczy mostów. Ze swojej strony dodaję: administrator witryny autorskiej oraz witryny "Dziki Toruń". Dziękując za użyczoną fotografię cieszę się, że mogła ona wzbogacić witrynę "Obserwatora" o tak (boleśnie) prawdziwy obraz naszej rzeczywistości.

Podziel się