sobota, 31 marca 2012

Spotkanie z Mistrzem 1/3 (869)

Jan Styka (ten od wspólnej z Kossakiem Wojciechem pracy nad "Panoramą
Racławicką"
) malował nie tylko obrazy historyczne, ale i religijne. Legenda mówi,
że mistycyzm osiągnął u niego tak monumentalne rozmiary, że powstała na ten
temat złośliwa legenda.

Otóż podobno malując - jedno ze swych obecnie najbardziej znanych dzieł
- Chrystusa Króla, onże malował ten obraz - prawdopodobnie dla przydania mu
większej siły
wyrazu wynikającej ze szczególnego zaangażowania - na klęczkach.

Dobry Pan widząc co on wyprawia, miał się ponoć wychylić z za chmury
i przemówić doń łagodnym, aczkolwiek napominającym tonem:
- Ty mnie Styka na kolanach nie maluj. Ty mnie namaluj dobrze!

* * *
Jak pokazać Autorytet, jak w marnych kilku słowach spuentować swój szacunek,
podziw i zachłanność z jaką chłonąłem krótką obecność Mistrza?

Szczytem byłoby nagrać obraz i dźwięk i niech Czytelnicy osobiście wezmą udział
w spotkaniu. Wszystko to ładne i piękne, ale ze mnie ani dźwiękowiec ani tym
bardziej człowiek od ruchomych obrazków... . A już literat tym bardziej!

Pokazuję więc co mam w całej swej krasocie i niedoróbkach.
Impresje lekko poszarpane w sosie własnym dziś także serwuję.

A było tak. Naród schodził się niespiesznie, a oczekiwanie się przedłużało.
Podróż Profesora z Warszawy się wydłużyła no i niepokój, niepokój powstał.



Każde oczekiwanie ma jednak swój zbawienny koniec!



Przywitało mnie życzliwe spojrzenie Profesora i zrozumienia dla tego co wyrabianiem
obrazków aż tak namolnie się zajmuje.



Jak się okaże za chwilę nie byłem zresztą jedynym mediantem który czyhał... .



Stateczność zawodowca i powaga sprzętu który dźwigał udzieliła się i mi.
I postanowiłem wtedy uroczyście, że napiszę po mojemu solidny materiał
ze spotkania. Skoro nikogo z Wielkiej Trójki ("Wyborcza" "Pomorska",
"Nowości") nie było.

Zapowiedzi przekazali, ale żadnego ze znanych fotoreporterów nie wysłano.
No chyba, że był jakiś nowy "matysiak". Nawet wobec takiej solidarności
zawodowej słowo bojkot nie chce mi przejść przez klawiaturę.



Ta nieobecność mimowolnie skojarzyła mi się z anegdotą jaką zacytował Profesor.

Otóż On sam znalazł się w sporze ideologicznym z feministkami, które ostatnio
jakby bardziej nasiliły nieprzyjazną wobec Niego aktywność, do zatrzymania
planowanego filmu włącznie.

Na odreagowanie poszła więc rzecz o dylemacie pani Magdaleny Środy.
Otóż przewidując to co i tak każdego z nas nie minie po wielu trudach człowieczego
życia (zapewne wyjątkowo długiego i obfitego w różne sukcesy na niwie
artystycznej)
trafia onaż niewiasta do nieba.

Zakłopotany święty Piotr przybiega do Pana i pyta go o decyzję, czy ma wpuścić
czy też raczej - zgodnie z zasługami - nie...?

A Dobry Pan bez chwili wahania odpowiedział:
- Proszę powiedzieć, że mnie nie ma!

c.d.n.

piątek, 30 marca 2012

Przepraszamy za usterki (868)

Ostatnio się ociągam - za zrozumienie czego dzięki.
W ł a ś c i w y materiał z wczorajszego spotkania jest w intensywnym przygotowaniu
i pokaże się za czas jakiś.
- Dokładnie kiedy - to nie wiem, bo nie wszystko zależy ode mnie.

Na szczęście mam ten komfort, że chociaż to jest dziennik, to nikt
nie powiedział, że zawsze i wszędzie i o każdej porze
("gdziem z Tobą bywał, gdziem z Tobą się bawił")
obowiązywać będzie zasada "dziś wydarzenie jutro materiał".

Oczywiście, że tak byłoby najlepiej, ale na szczęście oferowany towar
nie ma charakteru golonki (Zapomnieć w poście! Zapomnieć!)
a Czytelnicy "Obserwatora" to osoby pełne zrozumienia i taktu
które nigdy nie czytają "Faktu".
- Druga rzecz, że wspomniana potrawa wcale nie musi być ich ulubioną... .

Tym zgrabnym sposobem wypycham się na dzisiaj samym wstępem
do wczorajszego spotkania. A więc na początek rzeczy pierwsze.



Oto miejsce akcji! Nasz wspaniały U N I W E R S Y T E T .
Pochmurny on nieco (jak to na przedwiośniu) aleć jaki obiecujący!



A oto sala nr 10 w Bibliotece Głównej.



Póki co schowany za mównicą dramatycznie zawieszam głos.
Do jutra.

środa, 28 marca 2012

O szkodliwości myślenia 2/2 (866)

Audiencja

Wczoraj kwieciście udowadniano tezę, że pseudofilozoficzny bełkot którym
posługują się do ogłupienia niektórzy propagatorzy sztuki ma swoje odpowiedniki
w gipsowej rzeczywistości niby ludowej sztuki.
- A przecież sztuka ludowa nie musi boleć. Proszę spojrzeć tutaj.

Po takich trudach minionego dnia - na odreagowanie przeciążenia
myśleniem -
było się umówionym na kontakt z Przyrodą.

Gdy stawiłem się wczesnym rankiem przywitała mnie sucha pustka.
Gdzieniegdzie tylko kosy i kwiczoły gmerały w zeszłorocznych liściach... .

No to postałem chwilę wyczekując.
A wiedziałem, wiedziałem, że przyjdzie! Na pewno przyjdzie!
- Byliśmy przecież umówieni.


Na początek ono filuternie wychyliło się z za drzewa i...



...dla ostrożności w cieniu chwilę posiedziało uważnie popatrując, czy aby
na pewno Ten Duży nie szkodzi.



Ponieważ na namolnego raczej nie wyglądał można było sobie pohasać.
Dowolnie.

...i na różne sposoby a wielokroć!

Ale ileż tego hasania było!

Wystarczył jeden nieostrożny ruch i ono zwiewnie pognało w podskokach na drzewo.
Aż się kurzyło.



W chwilę potem audiencja została - z właściwym sobie wdziękiem - zakończona.



Pueta: Nie wystarczy fotografować w trybie preselekcji przesłony! Trzeba jeszcze
czasy kontrolować jakie wychodzą! Przy foceniu "z ręki" ma się potem worek
nieostrych, z którymi nic nie można już.

Mimo wszystkie troski: to był całkiem niezły "Poranek wiewiórki".
...i okulary się znalazły!

wtorek, 27 marca 2012

O szkodliwości myślenia 1/2 (865)

Port Zimowy

Wczorajsze rozpasanie myślowe musiało tak poskutkować!
Dzisiejszy dzień jest dobrym przykładem na to, że myślenie jednak szkodzi.
Człek się za bardzo napina, mózg zbyt wytężony przegrzaniem ma i...
na odtrutkę w przyrodę pognało mnie.

I to jak!
- JAK?
Tak.

(...)

Zanim jednak dotarłem do Niej to zerkając przez płot zwiedziłem Port Zimowy.
Wbrew temu co twierdzą bydgoszczanie nawet pobieżny rzut oka wyraźnie wskazuje
na to, że Toruń jako port morski ma nadal wielkie znaczenie, ale tylko w historii.
- Głównie średniowiecza.



I nikt - nawet pani S. - nie przekona mnie, że jest inaczej.



Nawet motorowodniacy!
Gratuluję ładnie wyglądającego sprzętu, chociaż na nasze tereny to w czasach
gdy Wisła krą spływa to jeden a porządny poduszkowiec by się przydał.
- Na pewno.

Sam widziałem jak pewien desperat poszedł na dno, mimo, że lawirujący między krami strażacy
robili co mogli by do niego dotrzeć... . Nie dali rady tą swoją marną łupinką.

A w innych miastach to mają!
W obliczu obecnie wydawanych miliardów proszę mnie nie rozśmieszać mówieniem, że na ten
sprzęt pieniędzy nie ma.



Coś tam większego z Toruniem na burcie po morzach i oceanach jednak pływa!
Dokładnie to jest okręt Transportowo - Minowy ORP "Toruń".

Nie będziemy jednak nim sobie zawracać głowy, bo wodą to w naszym mieście

nikt się specjalnie nie przejmuje.

Ot, w zeszłym roku po kryjomu oraz bez specjalnego rozgłosu pokazano
info o nowym kapitanie armijnej jednostki.



Kpt Borkowski z lewej, kpt Krzysztof Lewandowski z prawej. Zdjęcia nie moje.


Na pocieszenie musi nam starczyć fakt, że nowy kapitan jest torunianinem!

c.d.n.

Podziel się