środa, 29 sierpnia 2012

SkyWay 2012 2/4 (987)

Drugi dzień mojego SkyWay'u zaowocował udziałem tylko w oglądaniu jednej,
ale interesującej prezentacji, co nie obeszło się bez początkowych perturbacji.



Stawiwszy się na miejsce odniosłem wrażenie, że Pan Artysta siedzący za
klawiaturą komputera wprawiającą prezentację w ruch cośkolwiek przeceniał
siebie. To, że nieudolnie grzebał po katalogach na oczach zebranej publiki
wyświetlając swoje niemrawe wysiłki na budynku sądu to było jedno.



Gorszą sprawa było to, że czas uciekał. Całość działa się na styku dnia i zmierzchu
i te pół godziny zwlekania było na wagę fotografowalności! A całość miała się
rozpocząć o 19:30 a nie pół godziny później!

A na koniec najlepsze: aby sobie uprzyjemnić nudne siedzenie Szanowny Pan Artysta
(Technik? Operator klawiatury?) popisywał się efektownie co raz to rzucając
coś przypadkowo na ścianę...



...cały czas dziarsko wymachując pałeczkami gdy żarł chińszczyznę bez żadnej żenady!
- Na oczach niepotrzebnie cierpliwej publiki.



Wyjątkowo pokorny nastrój w którym byłem, połączony z brakiem choleryczności
P.T. Kulturalnych Widzów spowodował, że osobnik ten nie został zlinczowany,
co mu się sprawiedliwie należało.

Mógłbym przecież w tym czasie (zamiast bezowocnego, pełnego napięcia
czekania)
oddać się innym pasjonującym zajęciom, jak samotne oglądanie
na bulwarze odbić pięknych pań w Wiśle lub tamże z przyjaciółmi grze
w cymbergaja.
- A tak czekano, czekano i czekano... .






Całość projekcji zwieńczona została obrazkiem jak z jakiegoś realizmu magicznego
zrobionego przez Jacka Yerkę czyli Kowalskiego... .



Całość (mimo początkowych przeciwności) wspominać będę jako widowisko
barwne, wyobraźnię pobudzające i - chociaż zabrakło mi wyraźnego akordu
na zakończenie DOSKONAŁE.

Krutko mówiąc: GRATULU.
(Jakoś musiałem odreagować ten początek!)

Podziel się