Strony

poniedziałek, 29 maja 2017

Legenda o złotych łabędziach (1815)

Wszyscy w Tucholi i okolicach znają tą legendę, ale tylko nieliczni zapoznali się z jej pełną wersją. A całość brzmi tak.

Św. Małgorzata z Antiochii w średniowieczu należała do znanych i popularnych świętych. Przedstawia się ją z deptanym smokiem na łańcuchu. Zwykle w jednej ręce trzyma krzyż a w drugiej ma gołębia.

Jej wizerunek figuruje w herbach wielu polskich miast, jak Tomaszów Mazowiecki czy Golub-Dobrzyń. W Tucholi tego herbu używano od XIV do XIX w. Współcześnie do tej tradycji powrócono od 1992 r. Zachowując wszelkie reguły prawa kanonicznego dopiero wtedy św. Małgorzata została oficjalną patronką miasta - czego ku zdumieniu mieszkańców - wcześniej nie było.

Chociaż nigdy nie była królową zwykle ma koronę na głowie. Często też przedstawia się ją z gołębiem. Ze względów estetyczno-technicznych to jest gołąb, bo tak naprawdę to powinien być łabędź.
- I to złoty łabędź!

A wszystko to na wspomnienie cudu jaki się zdarzył za jej sprawą. Legenda głosi, że ówże miał się zdarzyć podczas oblężenia miasta. To ponoć za radą Św. Małgorzaty obrońcy dobrze ufortyfikowanej miejscowości (którą można było tylko wziąć głodem) zaczęli wroga wrzącą kaszą polewać a miotać w niego bochny twardego chleba.

W owym czasie był zwyczaj, aby tuż po zbiorach mnóstwo chleba na zapas wypiekać. A one chleby czarne i twarde były! Po paru tygodniach siekierą je rąbać przychodziło a w gorącym mleku przed spożyciem zanurzać... .

I tymi właśnie twardemi chleby wraże wojska porażono szczodrze! Nieprzyjaciele widząc, że miasto stać na obronę w taki żywnościowy sposób od ataków odstąpili.

Do tego miejsca większość osób zna tą legendę. ...ale co było dalej?! Co się stało z owym pieczywem?

Cytuję za miejskim pisarzem tamtego średniowiecznego czasu, niejakim Mateuszem z Tucholi: "Wróg zaskoczony chlebowym atakiem zgłupiał na to doszczętnie! I rzekli byli sobie następująco: ...bo jakże to tak? My w nich z kartaczy, bombard i innych kulomiotów a oni w nas pieczywem wszelkim?!

Powstało wtedy wielkie zamieszanie i - ku radości obrońców miasta - odwrót ogłoszono. Po tym też czasie ciury obozowe przeciwnika widząc sterty chleba na zamkowym przedpolu zaczęli je zbierać, aby po wysuszeniu koniom podawać. Znaczy się suchy chleb dla koni zbierali. ...ale i to nie było wrogowi dane!

W pewnej chwili pojawiły się chmary złotych łabędzi, które to pieczywo zostało przez nich co do okruszka wyzbierane, aby się nic wrogowi nie przydało. I dopiero teraz nieprzyjaciel ostatecznie zobaczył, że miasto nie tylko jest dobrze zaopatrzone, ale i wsparcie sił nadprzyrodzonych ma za sobą... .

Drogi turysto! Jeśli kiedykolwiek trafisz do Tucholi teraz już będziesz wiedział skąd się wziął pomnik złotych łabędzi na rynku. Podobno pogłaskanie po głowie (koniecznie!) każdego z nich od kłopotów, - szczególnie tych o charakterze finansowym - skutecznie uwalnia, ale tego to już bym nie potwierdził.
- Chociaż spróbować nie zawadzi... .

PS. Dzisiaj już łabędzi chlebem nie karmimy! W ten sposób może zostać zakwaszony ich organizm co skutkować będzie deformację skrzydeł. Jeśli ktoś nie wierzy niech sprawdzi w Wikipedii termin "anielskie skrzydła".

niedziela, 28 maja 2017

W krainie szęśliwości (1814)

Po dyszących z emocji chwilach spokoju mi się zachciało. Do ciszy przyrodniczej zatęskniłem, zamyślonego bociana i głośnego śpiewu ptaków się zapragnęło gwałtownie. Krótko mówiąc jakaś podręczna arkadia by się zdała.

Arkadia?! Skąd ja to znam... .? Ach, tak! To jest przecież panawergiliuszowa kraina wiecznej szczęśliwości mlekiem i miodem płynąca. Także czytane po wielokroć (a na głos!) Tadeuszowe Soplicowo do tej kategorii się nam domowo zalicza. No i jest jeszcze radziwliłłowski Nieborów z Konopnicką i Gałczyńskim przechadzającymi się pod rękę... .
- No i na tym się moje arkadie kończą. 

Jeszcze niedawno tak było, a tu niespodziewany telefon od przyjaciela dawno niewidzianego:
- Tak i tak, jedziem na przyrodę i to od razu a bez możliwości wykręcenia się!

Przyjaźń to wielka sprawa a stara przyjaźń to jeszcze większa. O odmowie być nie mogło mowy, ponieważ druh serdeczny na tą wyprawę zabierał nas swym rozległym mercedesem.

Krótkie ogarnięcie się i jeszcze tylko tuż przed wyjazdem (nie wiadomo po co) pytanie kontrolne:
...ale czy tam będzie to, to i tamto?! ...i na dodatek jeszcze żurawie?
- Będzie będzie, jak nie tym to następnym razem! Jedziemy na razie na próbę. Chcemy żebyście sami zobaczyli to co nam jest doskonale znajome.

No to zobaczyliśmy.






sobota, 27 maja 2017

Kościół Ojca Dyrektora czyli druga strona donatywy 2/2 (1813)

Lena i Kinga patrzyły na mnie z rozbawieniem.
A czymże to - drogi Wujku - nas tym razem zadziwisz? Jakież to toruńskie skarby gotyckie nam pokażesz? Czy do ciemnych a wilgotnych katakumb nas sprowadzisz czy raczej po wieżycach wysokich z niepewnymi drabinami nas będziesz ciągał?!

Dzisiaj proponuję wam dziatki coś zupełnie innego! Gotyki zadziwiające pokażę wam innym razem, dziś pójdziemy oglądać kościół. Ten kościół!

...ale proszę się niczego nie obawiać: nie zamierzam nikogo do niczego przekonywać. Wszak powszechnie wiadomo skąd we mnie się ten nadzwyczaj szeroki zakres tolerancji się wziął. Chcę abyście tylko (choć na moment) spojrzeli na sprawę od drugiej strony medalu. Abyście poprzez szum uprzedzeń wyraźnie usłyszeli to co do was mówię i zobaczyli to co sami zobaczycie.

Zdjęć wczoraj i dziś jest mało, bo zaledwie uzupełniam to wszystko co już podczas Konsekracji zostało sfotografowane.

Nawiązując do tytułu; a czemuż to zamiast medalu podstawiono donatywę? Pokazuję i objaśniam: ona moneta miała podwójny charakter. Po pierwsze, z uwagi na denarową krotność do pieniądza zbliżona była. Po drugie, mając charakter okolicznościowy skłaniała się ku medalu, którego ta donatywa w tytule zastąpiła. cbdu.

A jeśli chodzi o ten toruński kościół to warto samemu - lub w moim towarzystwie - go odwiedzić.
- I tam pomilczeć, aby więcej zrozumieć.

piątek, 26 maja 2017

Kościół Ojca Dyrektora czyli druga strona donatywy 1/2 (1812)

"A więc pan jest z Torunia?! ...ach, wiem wiem! Ten wystawny pełen przepychu kościół ojca dyrektora! Tak, tak, ten Rydzyk to jest to i tamto. I jeszcze owamto. Zwłaszcza tote owamto, bo  on grzeszny ten zakonnik redemptorysta jest."

A wypowiada te słowa bęcwał, który nigdy Torunia na oczy nie widział, który nigdy w tej świątyni nie był. I do tego jeszcze to znaczące spojrzenie. I prostacki rechot tego KTÓRY WIE LEPIEJ... .

Patrzę na takiego biedaka z wyprasowanym mózgiem, przyglądam mu się uważnie, daję mu szansę na wypowiedzenie się i... nigdy, ale to nigdy (!) nie przerywam. Spokojnie czekam kiedy przestanie pianę toczyć, kiedy już zabraknie mu cytatów z bolszewickich mediów nienawistnych wszystkiemu co polskie, prawdziwe i patriotyczne.

I wtedy dopytuję ciekawiąc się: "Był pan / pani tam kiedy?". Po otrzymaniu twierdzącej akurat odpowiedzi słyszę:
- jakie to wszystko jest tam na bogato!
- jak trudno się w tym otoczeniu modlić!!
- jakie to wystawne, a za ostatnie wdowie grosze postawione!!!


Te marmury go kolą w oczy. Solidność drzwi go boli, a posągi to już w ogóle go denerwują... . I tylko z wyborcza a tefałenowo zawodzi;
o k r a d l i  biednych i postawili przepyszną bazylikę... .

A to zwykły / niezwykły kościół parafialny. Raczej mniejszy niż większy od innych. No i - to fakt! - porządnie zbudowany.


Zacznijmy więc od nazwy: Kościół Najświętszej Marii Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II. Odcyfrujmy więc ten dla niektórych przydługi tytuł. To jest drugi kościół Mariacki w Toruniu. Dla Belzebuba i jemu podobnych śpieszę z informacją, że to kościół wotywny czyli dziękczynny właśnie za Jana Pawła II.

Niezależnie od tego  czy cenisz Go czy nie dla nas Papież - Polak świętym jest. I postawiono mu kościół pomnik. W podziękowaniu za to, że był, że dobro czynił. Za to, że komunie mówiąc obrazowo co nieco do pieca dołożył :-)

I ona komuna - teraz gdy Go nie ma - w każdej chwili gotowa Mu odpłacić pięknym za nadobne. I skwapliwie z każdej okazji korzysta.
- Osoba na wstępie przedstawiona jest tego seryjnym produktem.

...bo tu panie jest po bizantyjsku mozaikowo i w ogóle na bogato!

W tym miejscu uprzejmie się pytam: jeśli ten kościół jest wyrazem wdzięczności to jaki on (motyla noga!) ma być!? Uroda kurnika małorolnego by was komuchy zadowoliła? Ma być właśnie taki jaki jest, aby prości ludzie mogli z tej świątyni dumnymi być, bo nasze tu wszystko jest. NASZE.

Tak więc kościół górny poświęcony Janowi Pawłowi, ładnym podziękowaniem dla Niego jest. Poświęcony jest także personalnie tym którzy byli przed nami, z których my wszyscy Polacy pochodzim.


Kościół dolny i jego znaczenie potrafi tylko pojąć tylko ten, kto tam osobiście był.


Tym którzy jeszcze nie byli podpowiadam: to największy obiekt przypominający, że za pomoc Żydom w Polsce płaciło się cenę najwyższą. Tak nie było nigdzie w Europie i na świecie. Ludzie nie zdają sobie sprawy ze znaczenia tego przypomnienia nie tylko dla nas ale i dla tych którzy tak chętnie (zakłamując prawdę o Holokauście) mówią o "polskich obozach koncentracyjnych"... .


Wierzę w mądrość Starej Księgi, która mówi, że "po owocach ich poznacie". Wiem, że na co dzień nikt nie jest wolny od błędów, ale w ostatecznym rozrachunku liczy się to co po nas pozostanie.

A fakty są takie: jest Szkoła która wypuszcza świetnych, dobrze przygotowanych fachowców. Nawet tefałeny to doceniają zatrudniając wyszkolonych tu scenarzystów, operatorów kamer czy innych specjalistów medialnych.

Jest Radio, które adresując poważną część swoich audycji do Odrzuconych zauważyło pokazując, że Oni są wśród nas, jeszcze żyję, że Oni także się liczą.

Jest wreszcie Kościół, który w kształcie swym nie każdego musi upajać swoim widokiem, ponieważ "De gustibus... . " Liczy się co w nim zawarte a to są wartości, którym od was belzbuby  W A R A .


poniedziałek, 22 maja 2017

Tajemnica Fortu IV (1811)

Czy się komuś to podoba czy nie Toruń pruskimi fortami stoi! A właściwie to jest przez nie okrążony. I to po trzykroć. Fortecznicy wiedzą o co chodzi a "Społeczny raport na temat stanu twierdzy'" precyzuje rzecz dokumentnie.

Jak na razie to Fort IV - Żółkiewski za jaskółkę w toruńskiej turystyce fortecznej robi. I następców mimo hucznych zapowiedzi politykantów nie widać... .





Odkrywając tajemnicę niniejszym roznieca się mroki niewiedzy na temat tego co w tymże Forcie IV słychać - precyzując paroma obrazkami to co widać.





niedziela, 21 maja 2017

Co słychać w Ino? (1810)

O tym, że władza w Inowrocławiu jest dziedziczna to wszyscy wiedzą! Ród Brejzów dzierży ją z małymi przerwami przez całe dziesięciolecia już od czasów pruskich. Teraz już najmłodszy z potomków przyuczany jest do zawodu politykiera... . Jak dobrze pójdzie to pewnie niezadługo się dowiemy skąd oni pochodzą.
- Na razie na murach jest coś Rzymianach... .

ASKAUKALIS? Na pewno nie będę objaśniał co to hasło znaczy! Nie mogę za alfę i omegę robić - osobiście jestem od robienia zdjęć. Tylko tyle i aż tyle.


Wystarczy, że za Was zajrzę tu i ówdzie, że oczami Waszymi będę. ...i od czasu do czasu otumanię lub nieco przestraszę.

A tak na co dzień Inowrocław jaki jest każdy widzi!  Nadal za uzdrowisko robi...

...i nie tylko ludzi, ale i drzewa tam leczą!









Jako, że czas świąteczny 3-Majowo był - po nawdychaniu się oparów solnych - w koncercie patriotycznym udział wzięto. Gdzie jak gdzie ale w mieście gdzie najpierwej na Pomorzu powstało Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół" to się w takim dniu należało.




Tak, polonez także był!