Strony

sobota, 14 maja 2016

Pochwała włóczęgi (1610)
















No można, w końcu można! Wyprawa na "Zaszarpie". Gdyby komuś
ta nazwa mało mówiła to pokazuję i objaśniam. 
















"Zaszarpie" to zalewowy teren położony tuż za "Sharpem" czyli
za padłą fabryką, którą wykupiła jakaś firma z Czech, która - jak
mówi legenda -
ponoć tam robi coś czy pierze... .
















W porównaniu do ubiegłych lat wody w tych zalewiskach jest tragicznie
mało a ilość zgromadzonego tam ptactwa woła o pomstę do nieba. Po
terenie jeszcze do niedawna mokrym obecnie chadza się suchą stopą.
















No, nie mniej jednak jakieś pierzaste są.
- Co widać.



















Pomimo tłustej gąski w locie zrobionej na ostro ekstremalnie krótkim
czasem, niesyty wrażeń ptasich jeszcze kątem oka zauważyłem szpaka...
















...i w chwilę potem - ku mojej uciesze - pewnego kolorowego  łobuza,
co to schowany za trawinkami udawał, że go nie ma!
















Prawdziwą jednak radość sprawiła mi pierwsza w życiu kuropatwa.
- No wiem, że marna, ale lepszy taki ptak na ekranie niż tłusty wróbel
na dachu.
















Powrót do domu odbywał się jak zwykle klucząc czyli nie po prostej,
czyli zakamarami, stąd też i taki widoczek mogę zaoferować. No w okolice
Papowa Toruńskiego mnie lekko zniosło... .
- To jest ta droga (która w tamtym czasie jeszcze szutrową była)
przy której to pamiętnego jelenia... 
.
















Włóczęga w drodze powrotnej poskutkowała jeszcze jednym odkryciem.
- Zaskoczyła mnie ta kaplica w Ostaszewie!