Strony

piątek, 26 lipca 2013

Mój przyjaciel doktor W. (1301)

Udowodniono, że każdy człowiek (statystycznie) ma przynajmniej jednego znajomego lekarza.
Moje szczęście jest pełniejsze, bo nie dość że znam lekarza, to on jeszcze prawdziwym doktorem jest.
Tym bardziej mi dobrze, że to On - z właściwą dla siebie skromnością - zaszczyca mnie swoją przyjaźnią.

Mimo iż rzadko się widujemy, faktem bezspornym jest, że mamy ze sobą stały kontakt duchowy. Przy
okazji spotkania czy rozmowy telefonicznej nie musimy sobie zbyt wiele tłumaczyć - po prostu wiemy co
za ile i dlaczego nie warto zajmować się błahostkami.

Za co cenię doktora W.? Ano cenię za (...). Proszę tu wpisać coś piętrowego, gdzie będzie rzecz o celach
w życiu, religii, humanizmie, Bogu, ułomnościach ludzkich i technicznych aspektach życia internetowego też.
Ponadto (proszę o wybaczenie słabości!) pochlebia mi to, że On człowiek sukcesu, ze swym zarówno
naukowym jak i humanistycznym dorobkiem - przy całym swym zabieganiu - znajduje czas aby spotkać
się ze mną, porozmawiać nieśpiesznie, wymienić się wartościowymi myślami.

Jako autor wielu publikacji naukowych (jest On  także wykładowcą na Uczelni) w ostatnim czasie zaczął
publikować artykuły lżejszego kalibru, także o sprawach pozazawodowych. Świetne pióro i erudycja każą
czytać Jego materiały popularno - naukowe jak i każdy zestaw przemyśleń ogólnych (z obowiązkowymi,
a szczegółowymi przykładami) z zainteresowaniem i przyjemnością.

Nie oznacza to oczywiście pełnej zgody w sprawach światopoglądowych. Tutaj naturalnie rzecz ujmując
patrzymy na siebie z obydwu stron barykady. ŻYCZLIWIE. I tak - po przeczytaniu kolejnego artykułu 
z tego zakresu - napisanego przez doktora W. wznoszę toast za Jego zdrowie głośno za św. Augustynem
powtarzając: "Nie wychodź na świat - wróć do siebie samego - we wnętrzu człowieka mieszka 
prawda". 

UWAGA! Mozolnie borykając się ze słowami przy pisaniu tego tekstu usłyszałem telefon, który zwykle
zdarza się raz na miesiąc. Zadzwonił akurat teraz.
- Jak myślicie: kto odezwał się w słuchawce?

Mieliśmy o czym serdecznie pogadać!

*   *   *

A co robią tu zdjęcia z kościoła św. Ducha?
Ano jakoś mi się tak skojarzyły. W końcu jest to kościół akademicki, prowadzony przez jezuitów, który
także i w historii mojego życia ma swoje znaczenie.
- Teraz jeszcze głębsze.