Strony

piątek, 21 czerwca 2013

Skarby Pana Olgierda 1/3 (1266)

Otworzyliśmy więc pudełko, a tam... to co widać!

Kiedy zobaczyłem te fotografie usiadłem na ziemi z wrażenia. Dosłownie, bo w chwilę potem (aby tylko
pan Olgierd się nie rozmyślił!)
zacząłem natychmiast te zdjęcia fotografować. Skanowanie byłoby
oczywiście stosowniejsze, ale co będę miał od razu w garści orła to będę miał!  Przez chwilę mignęło mi,
że zapewne są godniejsi ode mnie by je pokazywać. Podałem nawet pewne nazwisko, ale niezwykłość
chwili i po wilczemu zachłanna chęć natychmiastowego rozszarpania sarenki zwyciężyły.

Już pierwsze zdjęcie ma właściwy dla siebie klimat i pokazuje kim dawniej był pan od malowania szyldów:
artystą on był! Artystą. W garniturze i czapce a pod krawatem: tak się do pracy Mu przychodziło. W tym
śmiałym spojrzeniu, prostej sylwetce widać obycie człowieka z obiektywem i swoim zawodem.
- On się zna na rzeczy! Widać to po fachowym sposobie skrzyżowania pędzla i podpórki.

Jak widać na prostym stole tylko są rzeczy niezbędne: farby, rozpuszczalniki, pędzle wszelkie. A do tego
zydel i taboret. Wszystko po żołniersku proste i funkcjonalne jak piec typu koza stojący skromnie z tyłu.

A po co ten niekonieczny opis, skoro każdy widzi i swoje oczy ma? On został wypowiedziany po to,
abym mógł użyć słowo "zydel". Po pierwsze, nie mam pewności czy wszyscy młodzi tu licznie zgromadzeni
wiedzieli dotąd co to jest, a po drugie: u kogo w domu on jeszcze funkcjonuje?!
- I słowo koza w odniesieniu do pieca też ma swój urok... .

Jak będzie można zobaczyć na zdjęciach "Dowództwo 8 Oddziału Służby Intendentury" oraz podległe
mu placówki będą przedmiotem naszej eksploracji. ...ale nie tylko, nie tylko!



Jak głosi szyld: Kancelaria Kierownika Magazynu Mundurowego. Pan Kierownik - wolno stojący,
a pod muszką (ale nie pod muchą!) pracownicy w drzwiach... . Zdjęcie dotyczy obiektu gdzieś koło
dworca Głównego.



Warsztat kowalski: z prawej strony (chyba) wiertarka a z lewej kotlina kowalska czyli palenisko.
Śmiałe spojrzenia fachowców i ich upozowanie pokazują, że fotografię na pewno robiono oficjalnie.
W tamtych czasach  r o b i e n i e  zdjęcia było niecodziennym wydarzeniem, a osoba Pana Fotografa
cieszyła się jakąś tam estymą. - Nie to co dzisiaj panie, gdy nawet zawodowy fotoreporter musi walczyć
o swoją pozycję. O entuzjastach fotografii nie wspominam... .



Jakieś biuro, pewnie kancelaria, być może nawet tajna. Ładnie zaznaczony podział służbowy
i społeczny. Większe biurko - wyższe stanowisko. Tak samo różnice w ubiorze dyskretnie zaznaczają
kto jest kim. A propos' kto jest kto: znane komuś te osoby są?



Pan Porucznik w całej okazałości. Chyba nie był przyzwyczajony do tego by go fotografowano.
Nieobecny, odwrócony wzrok o tym dobitnie świadczy. Być może to był szef służby mundurowej.
Wskazują na to liczne pieczątki, pieczęcie i stemple. No i te suszki z przodu. Dla niezorientowanych
podaję, że w czasach gdy pisano atramentem (patrz dwa kałamarze w jasnej marmurowej 
podstawce) niezbędną była bibuła do osuszenia sporządzonego tekstu.

Tak, proszę Obserwatorów- tekst się dawniej  s p o r z ą d z a ł o  odręcznie pisząc stalówką w obsadce
- a nie jak dziś - klepało na klawiaturze. W biurach bibułę naciągano na półokrągłego cosia czyli suszkę.



Klasa robotnicza przy pracy, chyba rymarze. Półokrągły sufit mówi nam, że to pomieszczenie fortowe,
a nie żaden szachulec.



Szacunek jest widoczny z jakim Pan Podporucznik (zastępca?) przedstawia Panu Porucznikowi
dokumenty do wglądu czy podpisu. Półokrągła ściana wskazuje na pomieszczenie fortowe.
Przedstawiona sytuacja, wyposażenie pomieszczenia jak i drobne akcesoria (dzwonek na adiutanta!)
wskazują na to, że wiemy na pewno kto tu dowodzi.



c.d.n.