Strony

piątek, 18 maja 2012

Kormoran - latający wilk (902)

Kormoran to latający wilk i nienasycony żarłok, kaleczy ryby i niszczy swoimi odchodami drzewa
na których gniazduje. I jest wielki jak pterodaktyl ten rybożerca!

Nasączony jadem takich opinii zawsze więc chciałem u s t r z e l i ć tego (dla mnie) egzotycznego
kormorana.
- Bezkrwawo oczywiście!



Dramatyczne słowo którego użyłem ma zwrócić uwagę na poziom nielubienia tego ptaka
przez innych, podczas gdy sam osobiście myślę wprost przeciwnie.

Do "innych" zaliczamy:
1. Rybaków i wędkarzy
2. Myśliwych i leśników
3. Estetów



Pierwsi nie lubią go, bo podobno konkurentem do hodowlanych ryb on jest. A faktycznie (bez
wdawania
się w szczegóły) konsumuje 3% rybostanu i to tego którym człowiek nie jest
najbardziej zainteresowany. Zadowala się głownie drobnicą (stynka), chociaż - co trzeba
przyznać -
niekiedy i szczupaczkiem nie pogardzi. Nie zżera jednak kilogramów ryb za jednym
haustem, jak głoszą to chciwi taniej kasy z rekompensat rybacy. Gdyby im uwierzyć to ptak
zwykle ważący 1-5 kg po najedzeniu się ryb miałby masę startową łabędzia... . Łatwiej jednak
- przeławiając dany akwen - zrzucić winę za powstałe bezrybie na biednego kormorana.



Myśliwi za nim nie przepadają, bo chociaż stanowi on łatwy cel, to co z niego za niedźwiedź!?
Chwała z jego zastrzelenia maluteńka (już obrońcy przyrody o to słusznie dbają) a skuteczność
barbarzyńskiego odstrzału (contra humanitarne podkładanie sztucznych jaj) jako metody
regulacji wielkości kormoraniej populacji się skompromitowała jak udowodnili to statystycy.

Zresztą kto ma czuwać nad harmonią przyrody? Ona sama ma regulować wielkość swej populacji
ptasiej swoimi naturalnymi metodami czy człowiek (który tą harmonię zburzył) poprzez
odstrzał? Pojawienie się nad jeziorem kolonii kormoranów to zdrowy objaw tego, że przyroda
odbiera to co człowiek jej zabrał.
- A poza tym: kormorany są bardziej u siebie.



A leśnicy to już niech lepiej na kormorany andronów nie wygadują! One zwykle jako ptaki
kolonijne na wyspach sobie przesiadują, a tam gospodarka leśna niezbyt intensywną (jeśli
w ogóle)
prowadzona jest. I one kormorany swoją odchodową działalnością przyczyniają się do
bioróżnorodności, bo nie od dziś wiadomo, że gdzie kormorany tam na przykład więcej dzięciołów
oraz innych stworzeń jest.



Esteci spoglądają na kormorany z niesmakiem, boć to ptak raczej mało urodziwy (de gustibus,
de gustibus!) a zostawiający w swoich siedliskach mocno widoczne ślady przetwarzania pokarmu.
No faktycznie te drzewa nie ten tego wyglądają... . Ale z drugiej strony taka świnia... którą oniż
estetyczni wybrzydzacze ze smakiem się zajadają, to pies!?



A za co go lubić, tego strasznego kormorana? Osobiście wystarczy mi jeden argument. Te jego
nasiąkające pióra - tak doskonale pomagające mu polować nawet do 10 metrów pod wodą
-
powodują, że - w celach suszarniczych - ptaki te lubią sobie przesiadywać na drzew szczytach.
Spokojnie.



W sytuacji gdy inne ptaki migiem oddalają się na mój widok (żurawie! żurawie!) kormorany co
najwyżej godnie przelecą z czubka jednego drzewa na drugie... .
- I jak tu takiego nie lubić!?



Obecnie zaś tymi oto zdjęciami zapraszam do polubienia ich także przez "innych"!



A trzymając się ziemi: poziom skonfliktowania ekolodzy kontra "inni" jest tak wysoki, iż daje się odczuć
pilną potrzebę spotkania się stron. Rzeczowa wymiana udokumentowanych argumentów mogłaby pomóc
wypracować wspólne stanowisko przekładające się na konkretne działania. Po obydwu stronach okopów.

Wstęp do tej dyskusji (zamiast dotychczasowego rytualnego obrzucania się inwektywami)ju został zrobiony
i znalazł się tutaj, który to materiał jest źródłem do dzisiejszej notki.