Strony

czwartek, 31 grudnia 2009

Empik górą! (93)



Znów mnie napadło: http://www.youtube.com/watch?v=NBhxGmeOpr4&feature=related

Czesław nagrał w zasadzie tylko dwa wartościowe utwory: "Wesoły kapelusz" i "Maszynkę do świerkania".
I w ten sposób już mi się spłacił.

- Żebym tylko wytworzył trzy zdjęcia o takiej mocy... .

środa, 30 grudnia 2009

Czasami (92)


Czasami jest tak, że choćbyś głową o ścianę,
nawet systematycznie, długo i rytmicznie... .
- Radzę: w pewnym momencie odpuścić sobie trzeba.
No właśnie.

(...)

Pogonię, oj pogonię jak mi się każe doczytać "Ostatnie historie"!
Ledwo przebrnąłem przez pierwszą i хватит!
- Czy ta kobita zawsze tak pisze czy tylko raz jej się takie cóś wypsło?!

Żeby nie było na mnie, że jestem leniuchem zasiadam do gry.
Na wielu bębenkach. Zobaczymy co z tego za frajda będzie!

A Łysiak zeszedł na psy!
- Operacja "Sandbox" jest do niczego.
No dobrze, błyskotliwa perełka.
- O niczym, chociaż jest tam parę zdań sensownych.
Gdy będę w nastroju do myślenia to wydłubię je.
I pokażę światu, bo inaczej się zmarnują.

I do tego ten Zafon i ta jego Marina... .
- Za co ja tak mam?

(...)

Człowiek który całymi latami nie czytał,
a teraz naraz ma takie wymagania?!

...ale "Mieszankę firmową" to sobie dawkuję!
Codziennie, a po troszeczku. Mikroskopijnie, tak jak brandy.
Oszałamiam się tym ciepłym klimatem i.
I jest mi dobrze.

- Dobrze mi tak!

wtorek, 29 grudnia 2009

Stary niedźwiedź mocno. (91)

Do naszego ogrodu na razie nie ma po co.
Byłem tam dzisiaj to wiem.



Nufi śpi i pewnie nieźle się zdziwi jak obudzi się w nowym miejscu.
Które jest przygotowywane.
- Lepiej mu będzie.

Czego wszystkim uprzejmie życzę!

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Pastuch (90)



Dz. Co pan tu robi?
P.- Jestem pasterzem.

Dz. A co tu pasiecie pasterzu?
P. - Łowce.

Dz. A po cośta tutej przyśli?
P. - A co? Nie widać?!

WIDAĆ.

PS. Nie można zupełnie wykluczyć,
że Artysta który wydobył z drzewa owego Pasterza
nazywał się np. Pigmalion
.
- I, że
to mogła być kobieta.

niedziela, 27 grudnia 2009

sobota, 26 grudnia 2009

Nie wszystko! (88)



/Sprzed paru dni./

Gdzie tu sprzedają świeczki na choinkę?
A tam! Za tym straganem - na samym końcu, na rogu.

Dzień dobry! Gdzie tu są świeczki na choinkę?
A, świeczki to ja mam! Proszę i takie... . I takie.

Proszę pana, ale to są lampki choinkowe, a mi potrzebne świeczki.
Aaaa, świeczki powiada pan? ...no to te będą w sam raz!

- Nie proszę pana: to są tylko lampki elektryczne w kształcie świeczek!
To jakie mają być?!

No takie na zapałkę. Z knotem.
Palące się jak to zwykłe świeczki na choinkę.

Aha, to już teraz wiem! Chodzi o takie stare, takie co dawnej się paliło!
...a nie, nie! Na całym targu pan ich nie dostaniesz!

- Dostanę, dostanę chociaż może rzeczywiście na tym targu to nie... .
DOSTAŁEM.

- Przy okazji można mnie zapytać gdzie.

piątek, 25 grudnia 2009

Zima trzyma! (87)



No dobrze. czasem trzyma... .

Sam już nie wiem czy ona jest czy je nie ma.
Rano sypnie śniegiem, by już wieczorem o tym zapomnieć,
rozlewając się słoną breją po chodnikach.
- I szosach.

A samochód jak prosiak.

Mimo wszystko wierzę,
że kiedyś nadejdzie taka susza,
że aż szosa będzie sucha!

czwartek, 24 grudnia 2009

Poza czasem. (86)



Spotkać Mistrza... .
Zobaczyć wzór do naśladowania.
Pogrzać się w cieple Jego pobłażliwości dla Twoich szaleństw.
Odczuć Jego wyrozumiałość dla błędów.
Zrozumieć wartość Jego stanowczych propozycji... .

Spotkałem Go chyba tylko raz.
- Mimo to zostawił we mnie dobry ślad.
Może i Tobie przydarzy się takie spotkanie?
S z u k a j .

środa, 23 grudnia 2009

Mam nadzieję. (85)

Mam nadzieję, że Tamci sobie poszli!

(...)

Musiałem tą chwilę odczekać, żeby emocje opadły.
- No i teraz już mogę.
Chyba.

Było więc jak zwykle.
Dzisiejsza "Trybuna Ludu" grzmiała mocno i pryncypialnie.
Wskazywała na Ich liczne błędy. I wypaczenia.
Nie musiała się mocno starać, bo i tak są widoczne gołym okiem.
- Mimo to zapakowałem trzecie oko i pojechałem.
Lubię portrety w gwarze i szumie.

Jak przeczuwałem pod szpitalem b y ł o miejsce.
Nikt nie wpadł na to, że niemożliwe jest możliwe.
- A jest.

Idąc w kierunku Wydarzenia wyczuwało się napięcie i ekscytację jakąś. Widać na tutejszego musiałem wyglądać, bo co raz ktoś mnie pytał gdzie tu coś można zjeść, czy jak do miasta dojechać... .

No i odpowiadałem szczegółowo za nic mając własne foto-plany. Zabiedzeni długą podróżą ludzie rozmawiali chętnie i jakoś tak z blaskiem w oczach... . Wcale mnie to nie dziwiło. Mimo że przyjechali z daleka to widać było, że są u siebie.

Dopiero po pewnej chwili zorientowałem się dlaczego tak byłem łatwo rozpoznawalny! Wszyscy mieli w klapach powpinane coś jakby kotyliony, czy co?! W różnych kolorach i kształtach. Widać bal u nich jakiś uroczysty skoro oni tak z tymi kotylionami niby odznaczenia czy medale jakie noszą... .

No więc kiedy zobaczyłem, Starszą Panią z monstrualnej wielkości torbą w kratę z tymi cosiami (chyba cały rok musiała je sztrykować!) to poprosiłem o sprzedaż jednego. A Starsza Pani odpowiedziała:

- Niestety nie mogę Panu sprzedać... .
Mogę je tylko ofiarować.


Powiedziała tak ot, po prostu i podała mi komplet składający się z czterech takich włóczkowych kotylionów.
O, taki!


wtorek, 22 grudnia 2009

Najbliżej do K. (84)



Najbliżej do K., a jednak tam się nie wybiorę.
Byłem w S., ale co to za miasto!
Tam to nic tylko na Skypie siedzieć i czekać dnia wyjazdu... .
- Jurek! Wracaj do domu.
Na pewno przeklniesz tą decyzję, ale będziesz u siebie.
Ja Ci to mówię - wiem coś o tym.

W r a c a j .

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Stanowczo! (83)



Stanowczo za długo przesiaduję przy komputerze!

Idę czytać tę ramotkę o której Ci wspominałem... .
No wiesz, "Mieszanka firmowa" Jeremiego P.
Czuję jakbym wrócił.
Jakoś wcześniej zaczęty "Traktat przy łuskaniu fasoli" nie wciągnął mnie... .
"Kamień na kamieniu to dopiero było coś!"
Dlaczego "BYŁO"?
To JEST coś!

niedziela, 20 grudnia 2009

Pamiętam o Was! (82)

"A tymczasem leżę pod gruszą
A świat obok płynie leniwie

I niczego więcej nie pragnę

Wręcz przeciwnie...
"



"O wy biegający z błyskiem szaleństwa w oku" za zakupami
jesteście już szczęśliwi?!

Macie już te wszystkie ..ęty i ...darki?!

No i czy bigos już zrobiony?
 A w ogóle jak wy tam w tej Australii będziecie spędzać Święta?!
Ani to choinki, śniegu dotkliwie wam brak i nic tylko tukany a kangury... .
- Wszystko tam u Was takie inne, do góry nogami... .

Pamiętam o Was!

sobota, 19 grudnia 2009

Ktokowiek widział? Ktokolwiek wie?! (81)

To niewiarygodne, ale jeszcze stosunkowo niedawno temu byłem świetnie zapowiadającym się młodzieńcem nie tylko nad wyraz urodziwym - ale także utalentowanym. Wołami ciągnęło mię do sztuki i lubiłem - po całodziennej pracy w polu - brać do swych spracowanych rąk a to lipowe skrzypeczki, flet prosty drewniany lub też pędzle i... nuże sztukę uprawiać!

Twierdzę tak z całą pewnością ponieważ choć w tamtych czasach byłem człekiem ubogim, to jednak niezwykle skromnym. Co zostało mi zresztą do dzisiaj. Tak więc ponieważ nie stać mnie było nawet na lusterko, czy własne farby wkraczałem do apartamentu swego bogatszego kolegi - który jako i ja okrutną klepał biedę - w charakterze modela jego.

A musisz wiedzieć Szanowny Czytelniku, że w tamtych czasach to moje modelowanie było mocno uzasadnione.

Po pierwsze: u niego w pokoju było cieplej niż te moje jedenaście stopni. Takie mroźne igiełki na ścianach się przy takiej temperaturze pojawiają! Dość powiedzieć, że jedna osoba w mym skromnym pokoiku podnosiła temperaturę dokładnie o 1 stopień Celsjusza. Ciekawe że dwie dodatkowe osoby tą temperaturę podnosiły już o prawie całe trzy stopnie! Synergia czy co?!

Po drugie: ówże serdeczny kolega dopożyczał mi często brakujących tubek z farbami. A to miało swoje znaczenie, gdy w połowie obrazu brakowało mi magenty o cyjanie nie wspominając... .

Po trzecie: dostawałem liczne gratyfikacje dodatkowe.

Na owe chude czasy były to wystarczające powody żeby zostać patentowanym modelem. Bo to i chleba ze smalcem (i cebulą!) przyjaciel łaskawie mi zrobił, herbatę gorącą z cukrem (2 łyżeczki!) postawił, a raz to nawet świeżo namalowany konterfekt mi w swej łaskawości bez większych ceregieli ofiarował.
- A wszystko za co?! Żebym się tylko nie ruszał!

I tak nam upływały zimowe dni naszej młodości. W końcu jednak przyszła wiosna i drogi nasze się rozeszły. I wtedy to nadeszło do mnie pięknie i bajecznie bogate lato! Opływające nie tylko w liczne dzieci, ale i we własne metry kwadratowe, o nowiutkich wtedy koniach mechanicznych ledwie wspominając!
- Tak mi wtedy w lato było!

Wszystko jednak mija. Ani się obejrzałem a tu jesień zastukała deszczem do okna! I wtedy to na mych skroniach pojawiła się senatorska siwizna, a w kieszeniach ślad minionych, a przesadnie wysokich dochodów.

Jako człowiek energiczny - choć będąc w przepadłym dobrostanie - zacząłem nie tylko myślami, ale i czynem wracać do mych szczęśliwych lat minionych ruszając do porządków. W końcu coś trzeba zrobić z tymi przedmiotami, które w tak chorej ilości - nie wiadomo po co - zgromadziłem!

No i tak zaczęło się moje domowe pięć-es... . W końcu sterty różności - niekiedy nie bez żalu! - wyniesiono do śmieci, część udało się zmieścić w piwnicy a nad niektórymi przyszło mi się tęgo zastanowić.

Właściwie to tylko nad jedną rzeczą przybrałem zadumany wyraz twarzy pisząc ten tekst. A tą rzeczą był wyżej wspomniany konterfekt, namacalny dowód słabo dającej się uzasadnić hojności mego serdecznego przyjaciela. Otóż obecnie nie bardzo wiem co z nim zrobić, bo chociaż on juwenilią malarstwa mego druha to technicznie jest to rzecz nadzwyczaj solidna!

Blejtram w nim mocny, przez korniki nie nadgryziony. Kliny rozpierające trwają dzielnie tam gdzie je wbito 30 lat temu. Płótno nadal naciągniętym porządnie jest tak, że nawet solidnie zawerniksowany malunek nie ma prawa się łuszczyć... .
- Nie wyrzucę przecież!

I tak dochodzę do sedna.

Otóż gdyby udało mi się spotkać znowu mego serdecznego druha z lat młodzieńczych to może by... . Tak naprawdę to teraz nie wiem "co może by".

...bo jeśli on sławnym artystą, na ten przykład Pendereckim pędzla jest?! To może nie zechce ze mną robaczkiem rozmawiać nawet. A może to nierozmawianie weźmie mu się stąd, że jako osoba majętna nie zechce ze mną nawiązać kontaktu, obawiając się, że - powołując się na lata szczęśliwe - zechcieć mogę od niego na ten przykład całe dziesięć złotych na wieczne oddanie pożyczyć... .

Takie me myśli na początek przyszły, których to wynurzeń natychmiast się osobiście zawstydziłem! A może on jest jednak inny!? Może wszystko będzie jak dawniej i znowu mi chleba ze szmalcem postawi a herbatę to nawet trzema łyżeczkami osłodzi?!

Tylko jak mam sprawdzić co będzie i jak gdy kontaktu z p. Malinowskim mi brak!

A więc do rzeczy: Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie gdzie mój kolega z lat młodzieńczych jest niechże czym prędzej znak mi da.

Pozdrawiam

PS. Obraz, którego część tutaj pokazuję ma naturalne wymiary takie:
- wysokość: 55cm
- szerokość: 33,5 cm

Opatrzony jest datą: 20.09.1978r.



Acha! Chałat "niby zakonniczy" nie tylko wynikał z mojej do dzisiaj zostałej fascynacji gotykiem, czy chorałem gregoriańskim. Onże ubiór doskonale służył mi do ochrony przed zimnem. Uszyty z grubych ręczników frotte przez litościwą niewiastę, skutecznie zabezpieczał mię przed tamtejszymi chłodami.
- No i gotyckiego wdzięku przydawał!

piątek, 18 grudnia 2009

Portret składa się z oczu. (80)

Czy z a w s z e patrzysz w oczy?
- i...każdemu!?



Eksperyment:
Znajdź człowieka życzliwego.
Siądźcie za stołem naprzeciw siebie i w absolutnej ciszy.
Patrząc sobie głęboko w oczy spróbujcie wytrzymać 3 minuty.

(...)

Gdyby
to się wam udało, to proszę powtórzyć eksperyment przed komisją zatwierdzającą rekordy Guinnessa... .

N-i-e-w-i-a-r-y-g-o-d-n-e?!
...a cóż to szkodzi spróbować!?

A więc zaczynamy: na początek potrzebna jest życzliwa ponad wszelką wątpliwość osoba... .
- A dalej to już wiadomo!

PS. Tylko bez skrótów proszę: to ma być Osoba, a nie kot!

czwartek, 17 grudnia 2009

Nadchodzą. (79)

A co się tak rozglądasz?



Patrzę czy nadchodzą.

środa, 16 grudnia 2009

Za górami. (78)

Za górami za lasami... tam jest dopiero!
- Nie to co u nas... .

...bo tam biały śnieg mają zawsze i plaże złociste wyściełane bursztynami, przy czym palmy się im na ciepłym wiaterku same kiwają.

A tam nieznacznie bardziej w prawo, (ot kawałeczek dalej!) artyści pałace z lodu budują.
Ptaki kryształowe w lodzie rzeźbią, gdy naród z lodowych kubków drinki sączy i jest dobrze mu.

I w ogóle ani ten naród ani ci artyści kłopocików nie mają żadnych.
Ani- ani oraz ani mru-mru.



....a co u nas na to?!

- Niedługo Święta!

wtorek, 15 grudnia 2009

Nie myśl sobie. (77)

Nie myśl sobie, że życie składa się ze spełnionych marzeń.

Jeden z najwspanialszych pisarzy obecnej doby Ray Bradbury napisał opowiadanie "Błękitna butelka".
Nie mi oceniać zgrabność konstrukcji i urodę niezwykłego klimatu w tym opowiadaniu. Ta nowelka jest jak
pięknie oszlifowany brylant: z której strony by mu się nie przyglądać jest ono urzekająco piękne.
- Nad wyraz wprost.

I w tymże to opowiadaniu jest story o butelce, takiej niezwykłej raczej. Jest o tym, że szukają jej marzyciele
i fantaści, sceptycy i głęboko wierzący, a kiedy już ją znajdą to spełni im się Wielkie Coś.

Dla umierającego z pragnienia na pustyni będzie pełna orzeźwiającej wody, dla birbanta znajdzie się w niej
pyszny trunek o jakim nie mógłby nawet zamarzyć w najdzikszych snach... . Krótko mówiąc: każdy z tych
szczęśliwców znajdzie w niej to najważniejsze czego w danym momencie swego życia szuka... .

Uprzejmie informuję osoby zainteresowane, że swoją błękitną butelkę już znalazłem.



(I jeszcze ta mucha!)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Tydzień zaczyna się. (76)

To mi się zdarza we wtorki.
W poniedziałki nigdy, bo przecież jeszcze przed chwilą była wspaniała sobota i cudowna niedziela! A wtorek?
- Wtorek zaczyna tydzień który nie wiadomo kiedy się skończy... .

W taki właśnie dzień deszczowy, gdy ciemnym porankiem do pracy pomykam mimo wszystko radośnie rozmyślam sobie tak: Ach cóż tam znowu fascynującego mnie dziś w pracy czeka?!

Wiatr wyje mi do ucha, a ja pogodnie zadaję sobie pytanie: czy niedługa już wiosna będzie równie piękna jak miniona?!

Deszcz zacina na nosie i brwiach tworząc śmiesznie długie sople, a ja swoje: zapewne to dziś mój Szef się na mnie pozna przyznając mi gigantyczną podwyżkę, gdyż dowiedział się w końcu, że (...) :-)

* * *

W zeszłym tygodniu wszystko było jak w powyższym telegramie. Dopiero gdy wpadłem do kałuży i chłodna woda zabulgotała mi w bucie prawym (niewątpliwie z radości) zatańczyłem na środku jezdni, zaśpiewałem i zagrałem na cały głos tak:
"If I were a rich man"... .
- Tak było! Nie wierzysz?!
Oto dowód.



Życie może być pie-ę-enkne!

niedziela, 13 grudnia 2009

Musztarda. (75)

Czasami lubię - ot tak sobie dla przyjemności - spożyć musztardę.
- Szczególnie po obiedzie.

Tak właśnie mi się zdarzyło kiedy podjąłem twardą decyzję, że zostanę prawdziwym mężczyzną.
Chociaż częściowo, bo szybko okazało się, że od dawna tytoniu nie palę, napojów mocnych nie spożywam, a słownictwo me raczej gładkie jest.

Ale jakimże to sposobem doszedłem do tego częściowego postanowienia?!
Wszystko zaczęło się od przypadkowej obserwacji życiowej. Otóż podejrzałem, że immanentną cechą prawdziwego mężczyzny jest jego pasja dla sportu. Ponieważ sport (prawie w każdej postaci) dotychczas zwykł był mi powiewać, teraz musiałem zdecydowanie mocno sobie ten sport postanowić. Że tak i tak, od dzisiaj właśnie ta dyscyplina prawdziwego mana zostanie główną pasją mą. Po fotografowaniu.

Jako, że pogoda - psia jej mać! - funkcjonuje za oknem niby koń (jaka jest każdy widzi!) tylko sport halowy mógł mi wejść w rachubę.

I tym sposobem za podszeptem wielce doświadczonego sportem druha mego znalazłem się na meczu piłki wrzucanej do dość wysoko umieszczonego koszyka. Mimo że takich koszyków na sali było dwa zawodnicy jednak uparli się wrzucać piłkę głównie do jednego z nich.

Sprawa się potem wyjaśniła, bo jak oświecił mnie bywały w sporcie przyjaciel nasza toruńska drużyna dostała tam ponoć wielce sławetne lanie. Z przykrością stwierdzam, że na zakończenie meczu akurat tego doniosłego faktu nie zauważyłem. Miałem co innego do roboty.




A dlaczego dopiero teraz pokazuję te zdjęcia?!
Odpowiedź jest prosta: musztarda lepiej smakuje, gdy nie kopie się leżącego.
- Szczególnie gdy jestem po obiedzie.

sobota, 12 grudnia 2009

Takie coś. (74)

W domu rosną różne takie.
I jedno z nich raz do roku kwitnie.
- Wtedy każe mi się to sfotografować.



Złożywszy daninę na ołtarzu ogniska domowego zabrałem się za to co naprawdę mnie emocjonuje!
I zrobiłem portret twardzielowi co to niejednemu bondowi łezkę z oka puścił... .


Dla uzupełnienia pokazuję też jego rozczulająco uroczą koleżankę.



Kiedy w końcu zacznę coś o ludziach?
- A jest tu ktoś kto chce być fotografowany?!

piątek, 11 grudnia 2009

Plener (73)

My tu w tym naszym Toruniu to Panie takie plenery mamy, że ho! ho!

(...)

Znaczy mieliśmy takie plenery, bo latem to było... .
CO było?

- No TO!

czwartek, 10 grudnia 2009

Technika i technologia. (72)

Technika mnie fascynuje! Cóż za możliwości: te wszystkie klekoczące klawisze, magia Internetu, naciskanie błyszczących guziczków, fantastyczność szybkiego robienia obrazów, czar błyskawicznego dzielenia się wrażeniami pokazywanymi na ekranie... .
- I do tego te dizajny przedmiotów pięknie doskonałych.

Teza główna: a jednak nie wszystkie zdjęcia które pokazuję muszą być perfekcyjne technicznie! NIE MUSZĄ.

Wystarczy mi, że takie zdjęcie wywołuje odzew czy sprowadza uśmiech, choćby i pobłażliwy. Nic to! Cel został osiągnięty! Reakcja została wywołana. Nawiązano porozumienie.
- W końcu - jak mówi najbardziej znany (głównie za granicą) polski fotografik z Torunia "Rozmawiam obrazami"... . - A o kogo chodzi?!
Proszę pytać.

No, a jakie zdjęcie perfekcyjnie ilustruje tezę główną?
- Oto ono:



...że co?! ...że nie wszyscy "załapali?!
Ależ proszę Państwa!
Te zapiski nie są adresowane - za przeproszeniem - do "wszystkich".

środa, 9 grudnia 2009

Piękny czas. (71)



Zrobienie zdjęcia powyżej zajęło mi cztery godziny.

(...)

Co?! Czter-r-ry godziny? To co ty w tym czasie robiłeś?! Strugałeś z marchwi ten zegarek czy co... ?

- No, jak to co robiłem?! Rozstawiałem to i owo, świeciłem tu i ówdzie, pożyczonym obiektywem przymierzałem się do różnych ujęć. I w końcu je zrobiłem.

Potem trzeba było te wszystkie zabawki złożyć, te kilkadziesiąt ujęć wrzucić do komputera i popracować nad nimi. No i w końcu najcięższe: należało wybrać z tej sterty zdjęć "prawie dobrych" to jedno, jedynie "naprawdę dobre".

I to ma być to najlepsze?!
TAK.

Pamiętaj jednak! Będę Ci wdzięczny jeśli przyślesz mi swoje, lepsze zdjęcie takiego werka.
- Każda taka okazja do nauki jest dla mnie ważna.
Może nawet pokażę je na łamach... .

PS. Z tego co wiem profesjonalista nad takim zdjęciem potrafi spędzić bite 9 godzin i 16 minut.
...albo też zrobi takie samo w 8 minut i 15 sekund ;-)

wtorek, 8 grudnia 2009

Skandal. (70)

Ledwie na chwilkę wyjechałem z Torunia a tu proszę!



W dzisiejszych czasach już żadnych autorytetów nie mamy.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Dorośli i dziecko. (69)

Dorośli siedzieli poważnie i godnie. Pili oraz jedli. Dostojnie. Rozważne rozmowy prowadzili. Przy okazji tak ogólnie zbawiali świat. Zdjęcia? Nie to nie dla nich, to zbyt niepoważne. A tak w ogóle to oni są niefotogeniczni... . - Tak stwierdzono.

(...)

Chciałbym Ci zrobić zdjęcie. Czy wyrażasz zgodę?
- Troooochę... .



Chciałbym jednak abyś nie chowała się za kwiatkiem... .
- No to jestem!



No tak, ale chciałbym zobaczyć jaka jesteś naprawdę... .
- Pro-o-oszę!



- I czego tu chcieć więcej?

niedziela, 6 grudnia 2009

Historia obrazkowa. (68)

Proszę sobie nie myśleć, że to całe wszystko aż tak długo trwa!
- Oto pojawia się Ona.



Nawet nie obejrzysz się, gdy zacznie uważnie oglądać ten świat we właściwy tylko dla siebie sposób.



Chwile na zabawie szybko mijają...



...i nawet nie spostrzeżesz się, gdy Ona zacznie rozglądać się za księciem na białym koniu....



...lub po prostu na niego spokojnie poczeka!



I raptem stało się! Czar pryska! Nawet nie wiadomo kiedy dla kogoś zostaje Teściową a dla kogoś Starszą Panią... .



...a już w chwilkę potem: B a b c i ą .



Tak więc nie myśl sobie, że wszystko trwa aż tak długo!

- Póki co jednak CARPE DIEM



Ciesz się TĄ chwilą... .
- Niech trwa!